Przede mną ostatni dzień w Bieszczadach. Czeka mnie długi trzydziestokilometrowy odcinek. Jak do niego się przygotowuję? Jem obfite śniadanie. Po jajecznicy uznaję, że to za mało. Wypijam jeszcze dwa jogurty pitne, jem orzechy włoskie i popijam herbatą.
Jednocześnie obserwuję co się dzieje w jadalni Bacówki Pod Honem. Przyszli przedstawiciele grupy ze ŚDM, aby się rozliczyć. Słyszę jak kobieta, która zarządza Bacówką mówi im, że pochodzi z dolnośląskiego. Gdy była w Bieszczadach 18 lat temu postanowiła, że kiedyś tu zamieszka, co udało jej się zrealizować. Niech ktoś powie, że Bieszczady nie przyciągają? Jestem też świadkiem jak dostaje drobny upominek od chłopaka ze Słowenii. Bardzo mu się podobało i w taki sposób chciał jej podziękować.
Wychodzę o 8:15. Szlak jest dobrze nawilżony, gdyż dopiero co przestało padać. Początek prowadzi pod wyciągiem narciarskim ostro w górę, by później przejść w miarę prosty odcinek. Idę szybko. Słońce stara się przebić przez mgłę.
Myślę o wczorajszej bosej parze i o tym jak szli w dół, po błocie, w ciemnościach i że naprawdę mieli szczęście. Nagle przypominam sobie Camino – na szlaku ktoś zostawił stare buty trekkingowe. W drodze do Sabtiago jest to częsty widok.
Mijam kolejno wzniesienia: Osina (963 m n.p.m.), Wołosań (1071 m n.p.m.), Jaworne (992 m n.p.m.).
Spis treści
Przełęcz Żebrak (816 m n.p.m.)
W końcu dochodzę do Przełęczy Żebrak (816 m n.p.m.). Zatrzymuję się w pachnącym jeszcze świeżością schronie, by uzupełnić zapasy energii. Jem szybko, gdyż przede mną jeszcze długi odcinek.
W niedużej odległości od przełęczy zauważam bielejący w słońcu krzyż, a na nim tabliczkę z napisem „N/N żołnierze polegli w 1915”. Okazuje się, że wzdłuż szlaku jest ich więcej. Na każdym jest ten sam napis.
Chryszczata (997 m n.p.m.)
Ostatnim wzniesieniem dzisiejszego dnia jest Chryszczata (997 m n.p.m.) z charakterystyczną betonową wieżą geodezyjną, pochodzącą jeszcze z czasów zaborów.
Tuż za szczytem domyślam się, dlaczego postawiono krzyże. Jest tam położony cmentarz wojskowy z I wojny światowej i to właśnie do niego one prowadzą.
To pierwszy dzień na szlaku, gdy w pełni czuję lato. Nie ma dużo turystów. Moją uwagę zwraca rodzina z dwójką małych chłopców. Każdy z nich dzielnie maszeruje, pomimo niesionego plecaka.
Jeziorka Duszatyńskie
Wkraczam do Rezerwatu Przyrody Zwiezło. Znajdują się tutaj Jeziorka Duszatyńskie, które są jeziorkami osuwiskowymi powstałymi w czasie osunięcia zbocza w 1907 roku. Są to również dwa z trzech jezior jakie znajdują się w po polskiej stronie Bieszczad. Jeziorka nie są duże, ale malowniczo położone.
W okolicy jeziorek i na szlaku w stronę Duszatyna spotykam dużo turystów. Niektórzy na szlaku pytają się mnie jak w Shreku – „Daleko jeszcze?”. Przejście szybkim krokiem od jeziorek do drogi asfaltowej zajmuje mi godzinę. Przypuszczam, że osoby wychodzące muszą na to poświęcić co najmniej 1,5 godziny, stąd były ich pytania.
Dochodząc do asfaltu szlak się urywa. W którą stronę iść? Pytam się jednego z turystów, jak dojść do Komańczy? On bez przekonania pokazuje w lewo. Mój „wewnętrzny kompas” nie zgadza się jednak z tym i idę do małego punktu gastronomicznego „Dusza Jeziorek”. Tam od miłej sprzedawczyni dowiaduję się, że czerwony szlak biegnie w prawo, a nie ma oznaczeń, gdyż droga była remontowana i jeszcze ich nie namalowali.
Potwierdzenie prawdziwości słów, iż idę w dobrą stronę widzę za około kilometr. Później znowu nic. W końcu uznaję, że nic innego mi nie pozostało jak iść wzdłuż nowej drogi. Nie mam pewności, że biegnie tędy szlak, ale mam pewność, że dotrę do Komańczy. Przed wioską szlak znowu się pojawia. Rozglądam się z ciekawości, gdyż chcę się dowiedzieć którędy biegł. Wygląda, że pojawił się nagle, znikąd.
W samej Komańczy strzałek i oznaczeń bardzo dużo. Dowiaduję się z nich m.in., że jest tu szlak Śladami dobrego wojaka Szwejka.
Komańcza
Dzisiejszą noc spędzę w Willi Leśnej im. Ignacego Zatwarnickiego, w budynku, który był kiedyś schroniskiem. Warunki są bardzo dobre, podobnie jak smaczny schabowy, który sobie funduję po długim dniu. Z ciekawości pytam o szlak. Odpowiedź – obecnie nikt nie wie, którędy biegnie czerwony szlak do Duszatyna.
Willa położona jest obok Klasztoru Nazaretanek. To właśnie w nim w okresie od 29 X 1955 do 28 X 1956 był internowany prymas Stefan Wyszyński.
Klasztor jest już zamknięty do zwiedzania, idę więc dróżkami prymasa w stronę posągu Matki Boskiej Leśnej.
Około 21:00 do Willi dociera chłopak z dziewczyną. Idą GSB z Ustronia. Mówią, że dotarli tak późno, gdyż pobłądzili na polach nad Komańczą Dodatkowo dowiaduję się, że na szlaku do miejsca, gdzie jutro chcę dojść, nie ma sklepów ani restauracji. Mam przeczucie, że będzie mnie czekał ciężki dzień!
Informacje praktyczne:
- Leśna Willa (dawne schronisko w Komańczy). Czysty i wyposażony w podstawowe meble pokój z łazienką i gniazdkami. Bardzo dobra lokalizacja, miła obsługa i smaczna kuchnia.
Główny Szlak Beskidzki – mapa 4 dnia – Cisna Bacówka Pod Honem – Komańcza Schronisko
Podobała Ci się moja relacja ze szlaku do Komańczy? Dołącz do podróży na Facebooku, Instagramie i Twitterze, aby zawsze być na bieżąco. Zapraszam również do lektury innych wpisów na https://podrozebezosci.pl.