Dzień rozpoczyna się od niespodzianek. Wieczorem spytałem się Andrzeja, właściciela Pod Chyrową, czy istnieje możliwość otrzymania śniadania o 7:00? Gdy rano schodzę na zewnętrzny taras czeka na mnie posiłek, pięknie oświetlony przez promienie wschodzącego słońca. Śniadanie składa się z pół bochenka chleba, 3 rodzajów wędlin, żółtego sera, masła, pomidora, ogórka, marmolady truskawkowej i twarogu ze szczypiorkiem. Stanowi to tylko dodatek do jajecznicy i litra smacznej herbaty. Żyć, nie umierać.
To nie jest jednak największa niespodzianka. Osobą, która przygotowała i podała śniadanie jest Ludmira ze Słowacji. Podczas śniadania mam okazję z nią porozmawiać. Mówię jej jakim szlakiem idę. Wspominam jej również, że po dotarciu do Ustronia będę chciał dojść do domu w Radziechowach. Ona na to, że zna Radziechowy. Pytam, skąd? Odpowiada, że zanim osiadła w Chyrowej uprawiała biegi, a Andrzej był jej trenerem. W Radziechowach od wielu lat odbywają się biegi oraz maratony i właśnie dlatego zna moją miejscowość. Trzy razy miała okazję w nich uczestniczyć i nawet jeden z nich wygrała. Opisuje również trasę biegu, co wywołuje moje duże zdumienie. Po zakończeniu kariery Andrzej zaproponował jej pozostanie i stąd się wzięła w Chyrowej, 300 km od domu. Chętnie bym jeszcze z nią porozmawiał, ale czeka mnie ponad 34-kilometrowy odcinek. Robię kanapki, pakuję do woreczków, żegnam się z Ludmirą i ruszam.
Spis treści
Chyrowa
Po kilku minutach muszę się jednak zatrzymać. Oto przed moimi oczami ukazuje się piękna, drewniana cerkiew, przemianowana na kościół.
Sądziłem, że będąc w Bieszczadach szlak będzie wiódł w pobliżu takich miejsc, okazało się jednak inaczej i to był ten element, którego mi brakowało. Bez pośpiechu obchodzę ją dookoła i już mam iść dalej, gdy z położonego naprzeciwko domu wychodzi kobieta i pyta, czy chciałbym zobaczyć wnętrze świątyni? Bez zastanowienia odpowiadam, że jak najbardziej. Przynosi klucz i wyjaśnia, że jej syn jest kościelnym. W środku mam okazję zobaczyć piękny ikonostas oraz poczuć atmosferę tego miejsca.
W niedalekiej odległości od cerkwi dowiaduję się, że w lecie 1953 roku, tym szlakiem wraz z młodzieżą wędrował ksiądz Karol Wojtyła. W związku z czym w Beskidzie Niskiem wyznaczono Szlak Papieski, który czasem pokrywa się z Głównym Szlakiem Beskidzkim.
Wychodzę z Chyrowej i widzę skoszoną łąkę. Od razu przypominam mi się szukanie szlaku nad Komańczą, ale nie, tu szlak biegnie przez łąkę prosto do góry.
Łysa Góra (641 m n.p.m.) w Beskidzie Niskim
Jest piękna słoneczna pogoda, ale upał mi nie doskwiera, gdyż szlak prowadzi przez las liściasty. Idzie się dobrze, gdy nagle dochodzę na szczyt porośnięty wysoką trawą, pokrzywami i krzewami. Jest wszystko, tylko nie widać szlaku. Od razu myślę sobie, pewnie wiem gdzie dotarłem. Od wędrowców na szlaku słyszałem o miejscach, których oznakowanie woła o pomstę do nieba. Dziś miałem przejść przez kolejne z nich, Łysą Górę (641 m n.p.m.). Miejsce pasuje do opisu.
Nie poddaje się jednak i zaczynam szukać szlaku. Kolejny raz nie widać, w którym kierunku iść, gdyż nigdzie nie ma wydeptanej ścieżki. Schodzę poniżej szczytu, by brnąc przez pokrzywy i krzewy szukać śladu, który wskazywałby, w którą stronę iść (tu mogę zdradzić, że tradycyjnie mam na sobie krótkie spodenki). Niestety moje poświęcenie na nic się zdaje.
Gdzie jest szlak? Nie mam pojęcia. Co robić? Podczas szukania szlaku moją uwagę zwracają pomarańczowe strzałki i kropki. Wiem, że często za pomocą takich kropek drwale oznaczają drzewa. Nigdy do tej pory nie widziałem jednak strzałek. To jedyne znaki jakie widzę, a że wskazują one mniej więcej w stronę miejscowości Kąty, dlatego decyduję się nimi kierować. To jest kolejna wędrówka prosto przez las. Często oprócz pomarańczowych oznaczeń pojawiają się białe i niebieskie.
Zaczynam przypuszczać, że w taki sposób inne osoby wyznaczały sobie szlak prowadzący z lasu. Po rozmieszczeniu znaków widać jednak, że błądziły.
Jedynym stworzeniem na jakie natrafiam jest sarna, której trudno jest uwierzyć, że człowiek wychodzi z tak gęstych krzewów. Gdy dochodzę do leśnej drogi, znowu staję przed dylematem, co dalej?. Do wyboru mam dwie opcje. Iść dalej prosto przez las i mieć nadzieję, że trafię na Kąty, ewentualnie podążać leśną drogą w prawo lub w lewo. Z mapy wynika, że szlak w Kątach ma skręcać w lewo, dlatego decyduję się iść w tę stronę.
Szybko wydostaję się z lasu i moim oczom ukazuje się piękny widok.
Po zejściu z wzgórza dowiaduję się jednak, że do Kątów mam godzinę drogi asfaltem.
Kąty (315 m n.p.m)
Kąty (315 m n.p.m) są tą miejscowością, której idąc tą trasą nie można pominąć, a to dlatego, że znajduje się tu jedyny sklep na odcinku 34 km. Uzupełniam zapasy wody i patrzę na zegarek. Dochodzi 14:00, a przeszedłem dopiero 11 km. Zostały mi 23 km i perspektywa nocnej wędrówki.
Przed wyruszeniem w dalszą drogę zagaduję parę siedzącą pod sklepem i pytam, czy też błądzili. Oni, że nie, ale przed chwilą przybiegli. Z Krynicy wyruszyli o 21:00 i przebiegli czerwonym szlakiem prawie 70 km. Zajęło im to niecałe 17 godzin. To się nazywa kondycja!
Na wyjściu z miejscowości są dwa szlaki – zielony i czerwony. Komuś jednak było tego mało i doczepił tabliczkę z napisem kończącym się słowem „Pomyśności” (pisownia oryginalna). Czytając napis zastanawiam się, czy to aby nie ma znaczyć, że ponownie będzie problem ze szlakiem?
Nad Kątami piękne wiejskie krajobrazy.
Szybko jednak się kończą i zaczyna ostre podejście pod Kamień (714 m n.p.m.). Zejście w dół i podejście pod Kolanin (705 m n.p.m.), następnie to samo pod Świerzową (801 m n.p.m.).
Magura Wątkowska (846 m n.p.m.)
Trasa bardzo mi się ciągnie, ale nie chcę się zatrzymywać. Robię to dopiero na szczycie Magury Wątkowskiej (846 m n.p.m.), tuż obok ołtarza w miejscu, gdzie przyszły papież 14 sierpnia 1953 odprawił mszę świętą.
Patrzę na moje nogi. Są całe podrapane i zakurzone. Bardzo bolą mnie również stopy. Ledwo schodzę z góry, gdyż czuję każdy kamień na szlaku. Zachodzi słońce.
Bacówka PTTK w Bartnem
Na szczęście po 20 minutach dochodzę do Bacówki PTTK w Bartnem. Z ulgą zrzucam plecak i ściągam buty. Udało się, a było naprawdę ciężko. Zmywam pod prysznicem cały brud i ruszam w stronę jadalni. Tu wygrywa moja chęć próbowania nowych potraw i zamawiam pierogi łemkowskie.
W środku nafaszerowane są kaszą jęczmienną, mięsem i pieczarkami. Palce lizać! Oprócz mnie w jadalni są dwie dziewczyny, które grają na gitarze bez jednej struny i śpiewają. Docenia je mężczyzna, który zarządza obiektem, gdyż otrzymują do grania inną gitarę. Dają mi pół godzinny prywatny koncert.
Około 22:00 dociera ostatni wędrowiec. Jest wykończony, gdyż przyszedł z Krynicy. Pokonał prawie 48 km. To jest jego ósmy dzień na Głównym Szlaku Beskidzkim.
Kładę się do łóżka, lecz nie wiem co zrobić z nogami, tak bolą. Wiercę się i staram się je tak ułożyć, by nie czuć bólu. Za mną bardzo ciężki dzień z 13 godzinami na nogach. Cieszę się, że nikt ze mną nie szedł, gdyż moglibyśmy mieć problem, by dojść do bacówki. Cały problem wynikł ze słabego oznakowania szlaku. Dziwię się, że skoro wszyscy wiedzą o tym, to jednak tak trudno go odpowiednio oznakować.
Informacje praktyczne:
- Idąc z Chyrowej do Bartne należy pamiętać, że na szlaku jest tylko jeden sklep z miejscowości Kąty. Nie ma innych miejsc, gdzie można by coś kupić do jedzenia lub picia.
- Bacówka PTTK w Bartne. Długo się zastanawiałem, co napisać o tym miejscu. Kilka osób odradzało mi nocleg z uwagi na warunki oraz ajenta. Uznałem jednak, że jakby nie było, jedną noc przeżyję. Dla mnie warunki w Bacówce były dobre, a na pewno na plus mogę uznać cenę noclegu oraz jedzenia. Co do ajenta Andrzeja? Jest to specyficzny facet. Dla niektórych osób jego słowa i sposób w jaki je wypowiada, może być zaskakujący. W przypadku, gdybyś zdecydował się na nocleg w tym miejscu, to lepiej wcześniej zarezerwować miejsce.
Główny Szlak Beskidzki – mapa 7 dnia – Schronisko Pod Chyrową – Bartne Bacówka PTTK
Podobała Ci się moja relacja ze szlaku do Bacówki Bartne? Dołącz do podróży na Facebooku, Instagramie i Twitterze, aby zawsze być na bieżąco. Zapraszam również do lektury innych wpisów na https://podrozebezosci.pl