Po ciężkim dniu, czeka mnie niespełna 18 km odcinek. Dlaczego tylko tyle? Gdy opracowywałem trasę pierwsze co sprawdzałem, to umiejscowienie możliwych miejsc noclegowych. Następnie szukałem opinii o tych miejscach oraz o miejscowościach, w których się znajdują.
Gdybym chciał dziś iść dalej i znaleźć nocleg, to musiałbym przejść dodatkowe 14 km i zboczyć ze szlaku. Stąd mój wybór.
Wiedząc, jaki dzień mnie czeka, bez pośpiechu jem dużą porcję jajecznicy i po 9:00 wyruszam na szlak.
Spis treści
Smerek
Smerek to kolejna wieś, której mieszkańcy w drugiej połowie 1946 roku zostali wywiezieni na teren obecnej Ukrainy. Upamiętnia to krzyż i tablica schowane wśród drzew.
Pogoda zapowiada się dobrze. Jest ciepło i czasem pokazuje się słońce. Widzę, że nie tylko ja wyruszyłem na szlak. Oprócz mnie pełza nim duża liczba olbrzymich winniczków.
O ile do tej pory nie mogłem narzekać na oznakowanie szlaku, to obecnie muszę się zatrzymywać i zastanawiać, w którą stronę powinienem iść.
Fereczata (1 102 m n.p.m.)
Niestety, szybko po porannym słońcu nie pozostaje ani śladu. Jest za to coraz więcej chmur i mgły. Gdy dochodzę do Fereczaty (1 102 m n.p.m.) zaczyna mżyć.
Jasło (1150 m n.p.m.)
Jest mniejsza mgła niż w poprzednie dni, ale i tak czuję się ciut rozczarowany widokami. Mijam Okrąglik (1101 m n.p.m.) oraz zbaczam na chwilę na Jasło (1150 m n.p.m.). Z każdej strony wygląda to podobnie. To zdecydowanie nie jest dobry dzień na robienie zdjęć.
Przynajmniej dobrze się idzie. Są małe różnice wzniesień i czuję jakbym szedł po płaskim.
Im bliżej jestem Cisnej, tym bardziej pada. Efekt, duże błoto przed samą miejscowością.
Ostatnie metry prowadzą tuż obok rzeczki Solinki.
Mijam żelazny most, po którym w sezonie jeździ słynna Bieszczadzka Kolejka Leśna.
Cisna
W Cisnej widzę dużo turystów w restauracjach. Pewnie uznali, że to dobre miejsce na deszczową pogodę.
Jest 14:00. Korzystam z pory obiadowej, siadam w jednej z restauracji i zamawiam zestaw dnia. Muszę dziwnie wyglądać, gdyż czuję na sobie wzrok znudzonych turystów. Widocznie dla nich facet z dużym plecakiem, ponczem, kijkami oraz dużą ilością błota nie tylko na butach jest jedyną atrakcją. Uznaję, że lepiej mi będzie na zewnątrz restauracji, więc się przesiadam.
Przerwa obiadowa trwa godzinę. Im się nie śpieszyło, mi się nie śpieszy. I tak jest dobrze. Po drodze do celu kupuję jeszcze gazetę, by wypchać nią buty. Są tak przemoczone, że wyciągnięcie wkładek nic nie pomoże.
Moje miejsce noclegowe jest tylko 20 minut od centrum.
Bacówka PTTK pod Honem
Bacówka PTTK pod Honem to dwa budynki, usytuowane zaraz przy czerwonym szlaku, na wyjściu z Cisnej. Dostaję łóżko w budynku po prawej stronie. Nie ma w nim ciepłej wody, ale jest w drugim budynku. Muszę jednak na nią poczekać do 16:00.
Oba budynki są pełne turystów i to nie tylko z Polski. Na poddaszu budynku, w którym dostałem łóżko, jest 17 osób ze ŚDM. Są to osoby ze Słowenii, Libanu, Hiszpanii oraz ich polscy opiekunowie. Widać, że podobnie jak ja, mają za sobą dzień w górach – są brudni i suszą buty na werandzie.
Czas mi się bardzo ciągnie. Wracam więc do Cisnej i idę do łemkowskiej karczmy. Grażyna i Kasia mówimy, że chciałyby spróbować jednego z dań tej kuchni, więc idąc za ich przykładam, zamawiam je. Tym daniem są fuczki z gulaszem. Co to jest?
Wygląda to jak placki ziemniaczane, ale robi się je z kiszonej kapusty wymieszanej z ciastem naleśnikowym. Uznaję jednak, że gdybym nie wiedział, że są z kapusty, to byłbym przekonany, że jem tradycyjne placki ziemniaczane.
Po powrocie do pokoju mam okazję porozmawiać z chłopakiem, który zajmuje drugie łóżko. Okazuje się, że on również idzie GSB, ale jemu się nie spieszy i idzie już miesiąc. Pytam się jak to jest możliwe? On odpowiada, że kilka razy spędził więcej niż jeden dzień w danym miejscu. Przykładowo siedział tydzień w Bazie Studenckiej Rabe. Wydaje się wyluzowany. Może tydzień w miejscu bez prądu i telefonu tak na niego wpłynął.
Rozmawiając słyszymy z góry śpiewy i modlitwy. Atmosfera jest taka sama jak w kościele w Ustrzykach Górnych.
Wieczorem w jadalni poznaję Maćka. To kolejna osoba, która idzie GSB. On zaczął 2 lipca i jest zły na to, że dwa dni musiał się zatrzymać na szlaku z uwagi na burze. Czuje jednak, że jest blisko końca i cieszy się, że mu się uda tego dokonać.
Najbardziej podoba mi się atmosfera w jadalni. Siedzę, piję herbatę i czytam, pomimo że o 22:00 została zamknięta kuchnia. Kilka minut później wchodzi młody chłopak z dziewczyną. Idą boso. Mają na sobie tylko ubłocone ubrania, bardziej nadające się do wyjścia w miasto niż w góry. Widać, że musieli się przewrócić. Szukają noclegu. Mówią, że ledwo tutaj dotarli i nie mają już sił, by iść dalej. Przyszli tak późno, gdyż z Komańczy wyruszyli po 12:00. Małżeństwo, które zarządza tym schroniskiem stara się im znaleźć nocleg, co jest trudne, gdyż oni nie mają śpiworów ani karimat.
Z zaciekawieniem obserwuję, co będzie dalej? Małżeństwo odchodzi na bok i po powrocie, proponuje nocleg we własnym pokoju. Jestem zaskoczony, tak samo jak bosi turyści. Cieszą się z propozycji i wychodzą za małżeństwem.
Jestem pod wrażeniem ich zachowania. Dla mnie to dowód, że miejscem tym opiekują się odpowiednie osoby. Można nawet powiedzieć, że osoby z powołania. Słyszałem, że schroniska obecnie coraz rzadziej pełnią swoją funkcję. Pod Honem jest jednak inaczej!
Informacje praktyczne:
Bacówka pod Honem. Jeśli będziesz w okolicy, to musisz do niej wstąpić! To jedno z niewielu miejsc, z bardzo miłą atmosferą, smaczną kuchnią i prowadzone przez osoby, które od wejścia przywitają Ciebie serdecznym uśmiechem.
Główny Szlak Beskidzki – mapa 3 dnia – Smerek – Cisna Bacówka Pod Honem
Podobała Ci się moja relacja ze szlaku do Bacówki do Honem? Dołącz do podróży na Facebooku, Instagramie i Twitterze, aby zawsze być na bieżąco. Zapraszam również do lektury innych wpisów na https://podrozebezosci.pl