GSS dzień 2. Etap Głuchołazy – Paczków. Główny Szlak Sudecki. Przedgórze Paczkowskie. Sudety
Budzik nastawiłem na 7:00, gdyż mam do przejścia 45,3 km. Dla wielu osób dzisiejszy etap to najgorszy odcinek Głównego Szlaku Sudeckiego. Niektórzy nawet pokonują go autobusem. A jak ja sobie poradzę?
Szybkie śniadanie, kupno prowiantu i ruszam. W przeciwieństwie do wczorajszego dnia, niebo zasnute jest gęstą warstwą chmur, ale jest w miarę ciepło.
Pierwsze 30 minut to spokojny spacer ulicami Głuchołaz i wejście do Bodzanowa. Przy XVIII-wiecznym Klasztorze Misjonarzy Oblatów w Bodzanowie szlak skręca w lewo, a przekraczając mostek nad Białą Głuchołaską wkraczam na Przedgórze Paczkowskie.
Spis treści
Przedgórze Paczkowskie
Towarzyszą mi ślimaki, które widocznie wcześniej wyczuły, że spadnie deszcz. Płaszcz przeciwdeszczowy mam na szczycie plecaka, więc gdy tylko zaczyna padać szybko narzucam go na siebie i mój bagaż. Po kilku minutach marszu zauważam jednak, że zamiast iść polną drogą, za mostem powinienem był przedrzeć się przez wysoką trawę i krzaki, gdyż to właśnie tamtędy musiał prowadzić szlak. Nie za bardzo chce mi się wracać, więc rozglądam się i widząc, że jestem jedyną osobą w zasięgu wzroku, ruszam na skróty przed siebie.
Ściernisko po zbożu pokonuję szybko. Gorzej jest gdy wchodzę na ściernisko po rzepaku – przynajmniej domyślam się, że to musiał być rzepak, gdyż pierwszy raz coś takiego widzę. Gdy jednak staję przed ostatnią przeszkodą, zaczynam wątpić w słuszność decyzji. Oto mam do wyboru przejść po nieskoszonym zbożu lub zaoranym polu, na którym zaczynają już kiełkować źdźbła. Oczywiście wybieram zaorane pole. Zacinający deszcz, błoto, które z każdym krokiem bardziej przylega do butów oraz pole, które wydaje się, że nigdy się nie skończy, powodują, że są to jedne z najdłuższych 15 minut w moim życiu.
Gierałcice, Sławniowice
Wychodzę na szlak prowadzący drogą asfaltową w kierunku Gierałcic. Staram się pozbyć błota w czym pomaga ulewa, która rozpętała się nad moją głową. Nie pierwszy raz wędruję podczas takiej pogody, dlatego nic sobie nie robię ze strumieni wody przecinających asfalt oraz kałuż. Wchodząc do wsi siadam na chwilę pod zadaszonym przystankiem, wycieram wilgotny aparat i zabezpieczam z obawy, aby nie zamókł. Szybka przekąska i ruszam dalej.
Po wyjściu z Gierałcic asfalt przechodzi w polną drogę, a następnie w leśną ścieżkę z ukrytą przy niej kopalnią marmuru w Sławniowicach. Z dużej tablicy dowiaduję się, że kopalnia to również stanowisko ochrony podkowca małego, jednego z gatunków nietoperzy.
Jarnołtów
Mijam Sławniowice i przed Jarnołtowem docieram do lasu. Czyżbym pomylił szlak? Oto przede mną ściana zieleni z ledwo widoczną, bagnistą drogą. Innej możliwości nie widzę, więc chwytam mocniej kijki i wyszukując mniej grząskie podłoże ruszam przed siebie. Na szczęście wystarczyło przejść kilkanaście metrów bym zobaczył znajome oznakowanie szlaku. Leśna „droga” kończy się szybko i ponownie przechodzi w polną drogę wśród dojrzałych i mokrych łanów zbóż.
W Jarnołtowie deszcz ponownie się wzmaga. Robię szybkie zdjęcie pomnika ofiar I wojny światowej, idę do sklepu spożywczego po następną pieczątkę w książeczce i już podążam w kierunku kolejnej miejscowości.
Tym razem myślę, że jestem dobrze przygotowany. Wiem, że przede mną najsłabiej oznakowany odcinek tzn. bez znaków. Zgodnie ze znalezionymi wskazówkami po przejściu około 600 metrów skręcam z polnej drogi w prawo w porośniętą trawą „drogę” i po przejściu około 300 metrów skręcam w lewo. Hmm no i gdzie jestem? Jak okiem sięgnąć same łany zboża, w oddali drzewa oraz góry, a miejscowości ani śladu.
Skoro jednak miałem iść w lewo to idę z nadzieją, że za horyzontem ją zobaczę. A jednak jest. Dawno się tak nie ucieszyłem widząc wieżę kościelną.
Łąka, Kałków, Piotrowice Nyskie
Szlak pojawia się nagle tuż przed samą Łąką. Jednak idę dobrze.
Czego osoby chodzące po górach bardzo nie lubią? Iść w butach trekkingowych po asfalcie. Nie chodzi nawet o to, że buty się niszczą, ale przejście w nich długich asfaltowych odcinków często powoduje ból nóg.
Kolejnym asfaltowym fragmentem trasy jest odcinek z Łąki przez Kałków do Piotrowic Nyskich. W sumie 6,5 km. Droga jest prosta, monotonna, a jedynymi ciekawymi elementami są przydrożne krzyże, kaplice i kościół pw. Nawiedzenia NMP i św. Jerzego w Kałkowie.
Pomimo że zaczynam odczuwać zmęczenie, w Kałkowie przyspieszam. Jest 15:00, a z kierunkowskazu wynika, że pozostało mi jeszcze ponad 5 godzin marszu. Ciut lepiej się idzie, gdy w oddali zauważam ukochane góry.
Ratnowice, Trzeboszowice
W Piotrowicach Nyskich tuż za zabytkowym pałacem z XVII wieku skręcam w lewo na szutrową drogę w kierunku Ratnowic. Od razu idzie się lepiej.
Ratnowice to nieduża miejscowość, którą szybko mijam i polną drogą podążam do Trzeboszowic.
Szlak prowadzi asfaltową drogą przez centrum miejscowości i obok neogotyckiego kościoła pw. św. Jadwigi, wybudowanego w 1888 roku.
Ujeździec
Idąc wiele godzin człowiek myśli o różnych sprawach. O tym co będzie i tym co było. Czasem wystarczy widok i smak przydrożnych mirabelek, by wrócić pamięcią do spotkania ze staruszkiem na Camino. Jeszcze inne emocje wywołują balony, które podobnie jak w laotańskim Vang Vieng nagle zjawiają się na niebie. Z takimi rozmyślaniami docieram do miejscowości Ujeździec.
W miejscowości najokazalej prezentuje się renesansowy dwór obronny zbudowany około 1595 roku dla biskupa Andrzeja von Jerin. W XIX wieku został gruntownie przebudowany i obecnie prezentuje mieszankę kilku stylów.
Lisie Kąty
Polną drogą przechodzącą w asfalt wchodzę do Lisich Kątów, z których szybko wychodzę niedużym mostkiem przerzuconym nad Czerwoną Wodą. Tuż za nim rozpoczyna się bardzo przyjemna alejka wśród drzew.
Unikowice
Ostatnią miejscowością przed dzisiejszą „metą” są Unikowice. Już kilkaset metrów przed wsią szlak ponownie wraca na drogę asfaltową. Czuję ból w nogach i gdy tylko mogę to idę trawiastym poboczem.
Tuż za wioską stoi jeden z najstarszych zabytków dzisiejszego dnia. To wbity w ziemię krzyż pokutny wykonany z kamienia w XIV-XVI wieku. Wg średniowiecznego zwyczaju taki krzyż stawiał zabójca w miejscu popełnienia zbrodni. Postawienie krzyża oraz spełnienie dodatkowych zobowiązań pozwalało mordercy zachować życie.
Paczków
Do Paczkowa wchodzę ok. 20:30. Uzupełniam prowiant i melduję się w miejscu noclegowym. Tym razem znajduje się ono przy szlaku, a dodatkowo bardzo blisko rynku.
Pomimo bolących nóg nie mogę się oprzeć, aby po prysznicu, wyczyszczeniu butów i chwili odpoczynku nie ruszyć na zwiedzanie miasta. Wcześniej jednak odwiedzam pizzerię i cieszę się, że 20 minut będę mógł posiedzieć w oczekiwaniu na jedzenie. Gdy po 22:00 zaczynam chodzić uliczkami miasta, wydaje mi się, że wszyscy już śpią. Jak ćma podążam w kierunku ładnie podświetlonych, zabytkowych wież oraz gotyckiego kościoła pw. Jana Ewangelisty.
Wiem, że powinienem odpoczywać, jednak chociaż w taki sposób staram się zrekompensować to, że tym razem nie mam czasu, by być tutaj dłużej.
GSS etap Głuchołazy – Paczków. Główny Szlak Sudecki. Przedgórze Paczkowskie – informacje praktyczne
Nocleg Paczków
O ile w Głuchołazach nie mogłem polecić noclegu, w Paczkowie jak najbardziej mogę. Pokoje Gościnne „Hawex” zlokalizowane są tuż przy szlaku, przed wejściem na Stare Miasto. W środku jest czysto. Pokoje z łazienkami są przestronne oraz zaopatrzone w stolik, lodówkę, telewizor i czajnik. Dobry stosunek ceny do jakości oraz pomocny właściciel, to dodatkowe plusy tego miejsca.
Adres: Pokoje Gościnne „HAWEX”, ul. Daszyńskiego 12. Tel. 607 736 000
Bardziej komfortowe oferty można znaleźć na tej stronie.
Podobał Ci się mój wpis? Dołącz do podróży na Facebooku, Twitterze i Instagramie, aby zawsze być na bieżąco. Zapraszam również do lektury innych wpisów na https://podrozebezosci.pl