Camino de Santiago (szlak świętego Jakuba) 10 dzień pielgrzymki – Granon – Villafranca Montes de Oca
Wychodzę z Granon i znowu mijam moich znajomych z Włoch. Tuż za miejscowością widzę tablicę, że wchodzę do kolejnego regionu. Dotarłem do regionu Kastylia i León i jego pierwszej prowincji Burgos.
Po drodze okazuje się, że przechodzę niedaleko refugio, w której Paulo Coelho pisał Pielgrzyma. Może gdybym wiedział o tym wcześniej, to również bym się tam zatrzymał i sam zaczął pisać.
Trasa biegnie poprzez pola, na których w większości są już same ścierniska, od czasu do czasu przeplatane łanami słoneczników.
Belorado
Kolejnym miasteczkiem, które mijam, jest Belorado. Moją uwagę przyciąga kościół jakby wychodzący ze skały. Wygląda ciut swojsko, gdyż na wieży jest duża ilość gniazd bocianich. Postanawiam do niego wstąpić i chwilę odpocząć.
Kolejny dzień idę prawie 30 km, w tym ostatnich 6 km jest szczególnie ciężkich. Czuję, że mam anginę po lewej stronie gardła. Nie wiem, czy to dlatego, że Sandra miała problem z gardłem, czy z uwagi na częste zmiany temperatury? Mam kryzys. Czuję się zmęczony (noga, gardło, czasem ból karku). Słyszałem, że podczas Camino każdego dopada kryzys, nie mam jednak zamiaru się poddać.
Pod koniec spotykam Szwajcara, który idzie ze swojego domu w Genewie. Mówi, że na razie przeszedł 1550 km i musiał sobie kupić nowe buty, gdyż jego pierwsze się rozpadły. Wspomina również, że po drodze spotkał Polaka, który szedł z domu w Krakowie.
Villafranca Montes de Oca
Przed dojściem do Villafranca Montes de Oca przechodzę obok pola słoneczników. Ładnie się uśmiechają i to dosłownie. Przechodzący wcześniej pielgrzymi, co niektórym słonecznikom „wyskubali twarze”.
W albergue, w której się zatrzymuję, zostaje na noc również Judicael, którą poznałem wcześniej. Podziwiam ją. Jest Paryżanką, która z dnia na dzień postanowiła wyruszyć na szlak, bez przygotowania, za to z uczuleniem na niektóre substancje i do tego wszystkie jest wegetarianką. Wspomina, że czasem trudno jej jest znaleźć coś do zjedzenia oraz, że jej dieta na Camino jest bardzo uboga. Nie poddaje się jednak, pomimo gorączki jaką dostała kilka dni temu. Lekarz dał jej lekarstwa i zamiast odpocząć, idzie dalej. Idzie nawet szybciej niż do tej pory. Odłączyła się od grupy Włochów i sama pokonuje dużo więcej kilometrów.
Pod wieczór przychodzi burza i robi się o wiele zimniej.