Główny Szlak Beskidzki imienia Kazimierza Sosnowskiego (GSB) – to najdłuższy szlak w polskich górach. Znakowany kolorem czerwonym, prowadzi od Ustronia w Beskidzie Śląskim do Wołosatych w Bieszczadach. Po drodze przebiega jeszcze przez Beskid Żywiecki, Gorce, Beskid Sądecki i Beskid Niski. Został tak wytyczony, by umożliwić dotarcie do najwyższych i najbardziej znanych szczytów oraz popularnych miejscowości w Beskidach. W sumie liczy około 496 km.
Jeśli do tej pory o tym nie wiedziałeś to się nie przejmuj. Sam dowiedziałem się o nim dopiero rok temu, po powrocie z Camino. Gdy zacząłem o nim czytać, to od razu uznałem, że bardzo chciałbym go przejść, gdyż wydaje się idealną „kontynuacją mojego Camino”.
Nadeszło lato, czyli czas, gdy wędrówki po górach sprawiają mi najwięcej przyjemności. Wróciłem z Bali i sprawdzając w kalendarzu swoje zobowiązania doszedłem do wniosku, że oto mam możliwość zrealizowania kolejnego marzenia z listy. Szybka decyzja, i już zaczynam studiowanie mapy, planuję jakie odcinki przejdę w poszczególne dni i gdzie będę chciał się zatrzymać.
Podczas planowania dokonuję pewnej modyfikacji marzenia. Większość osób idzie z Ustronia do Wołosate, ja uznaję jednak, że pójdę w drugą stronę. Dodatkowo, po dotarciu do Ustronia nie wrócę do domu autobusem, tylko ruszę dalej do domu, który mieści się w miejscowości Radziechowy. Odcinek ten ma około 34 km.
Planując wyprawę staram się wyszukiwać noclegi w schroniskach, gdyż chcę poczuć „atmosferę”, która kojarzy mi się z takimi miejscami. W większości tych miejsc będę po raz pierwszy, więc nie wiem czego mogę się spodziewać i ciut obawiam się warunków. Liczę jednak, że poczuję tam „jedność”, jaką czułem idąc Camino i że będę miał okazję spotkać inne osoby, które idą GSB.
Pozostało tylko kupić przez internet bilet z Krakowa do Ustrzyk Górnych, spakować plecak i odliczać godziny do kolejnej przygody.
Główny Szlak Beskidzki. Bieszczady – tu zaczynam
Podróż z Radziechów do Ustrzyk Górnych zajmuje mi 10 godzin. Podróżuję 4 autobusami z przesiadkami w Żywcu, Krakowie i Ustrzykach Dolnych.
Po dotarciu do Ustrzyk Górnych kieruję się wprost do schroniska Kremenaros. Mam tutaj zarezerwowane łóżko w pokoju wieloosobowym. Szlak zaczyna się w Wołosatem, niestety, gdy szukałem miejsc noclegowych okazało się, że wszystkie są zajęte. Stąd wybór tego schroniska.
Szybkie zameldowanie i informacja – niestety jest awaria i może nie być ciepłej wody. Myślę sobie, no fajnie, ładnie się zaczyna. Okazuje się jednak, że ciepła woda wciąż jest i do tego w ładnej, dopiero co odnowionej łazience.
Pokój ciut przypomina mi pokoje z albergue na Camino. Tu również łóżka są piętrowe i każda z osób, które tam przebywa ma śpiwór.
Kremenaros to właściwie dwa budynki. W jednym mieści się część noclegowa, a w drugim bar. Po podróży jestem głodny, dlatego zamawiam zestaw dnia: zupę, danie główne i do tego kompot. Wszystko bardzo mi smakuje, a dodatkowo kosztuje tylko 21 zł.
Ustrzyki Górne
Byłem w Ustrzykach Górnych kilka razy, ale nigdy do tej pory nie miałem okazji zobaczyć wnętrza tutejszego kościoła św. Anny. Przypuszczam, że to dlatego, że z tymi terenami kojarzą mi się drewniane cerkwie i kościoły, a ten kościół powstał 30 lat temu i z zewnątrz niczym się nie wyróżnia.
Za to po wejściu do środka stwierdzam, że podoba mi się wnętrze, które jest jasne i ciepłe. Po części zasługa w tym światła, które dostaje się przez duże okna oraz wystroju.
Myślę jednak, że duży wpływ na odbiór tego kościoła ma przebywająca w nim młodzież. Emanują oni radością, którą słyszę i czuję. Za kilka dni rozpoczną się Światowe Dni Młodzieży i to właśnie w tym miejscu przygotowują się do tego wydarzenia.
Koncert Pawła „Aldarona” Czekalskiego w Ustrzykach Górnych
Wracając zauważam plakat informujący, że w dniu dzisiejszym w barze Kremenaros odbędzie się koncert Pawła „Aldarona” Czekalskiego z czego bardzo się cieszę.
Przychodzę wcześniej, by zająć dobre miejsce. Koncert rozpoczyna się po 20:00. Oprócz swojej twórczości i „typowych” utworów kojarzących się mi z Bieszczadami, Paweł z towarzyszącym mu na gitarze Jareckim wykonują piosenki m.in. Dawida Podsiadło, Lecha Janerki czy Mr Zoob.
W drugiej części koncertu dołącza do nich trzeci mężczyzna przedstawiony jako Marecki, który podobno nauczył Aldarona ulicznego grania.
Cały koncert bardzo mi się podoba i w pełni pokrywa się z moim wyobrażeniem o bieszczadzkim graniu. Podoba mi się również dlatego, że jest bardzo kameralny. Wraz ze mną słucha go kilkanaście osób.
Po trzech godzinach uznaję, że pora iść spać, gdyż z rana chcę rozpocząć swoją wędrówkę.
PS. Byś poczuł atmosferę jaka była na koncercie, polecam zapoznać się z twórczością Aldarona. Oto próbka.
Podobała Ci się moja relacja? Dołącz do podróży na Facebooku, Instagramie i Twitterze, aby zawsze być na bieżąco. Zapraszam również do lektury innych wpisów na https://podrozebezosci.pl.