Całą noc myślałem, jak będzie wyglądał dzisiejszy dzień? Zastanawiałem się również, jaki jest Beskid Niski, gdyż nigdy nie miałem okazji po nim wędrować. Z informacji uzyskanych w internecie oraz na szlaku wynikało, że właśnie wchodzę w góry źle oznakowane, przez co mało popularne. Już dziś się przekonam, ile w tym prawdy.
Wg mapy turystycznej mam do przejścia ponad 32 km, co powinno mi zająć ok. 9:30 h. Obawiam się, że może to być nierealne.
Co zjeść, bym miał energię? Z menu Willi Leśnej wybieram pierogi z mięsem i kapustą. Wiem, to dziwne śniadanie 😉 . Na drogę kupuję jeszcze zapasową tabliczkę czekolady.
Spis treści
Łąki nad Komańczą
Jest piękna słoneczna pogoda. Cieszę się, gdy wychodzę z lasu na łąki nad Komańczą. Zastanawiam się tylko, jak ktoś idący z drugiej strony może trafić do lasu, skoro ścieżka jest ledwo widoczna?
Na olbrzymich łąkach świeżo zrolowane siano, a nad głową krążą orliki. Sianokosy w pełni. Wychodzę na wzniesienie i idę czymś co wydaje się ścieżką, a następnie zamienia się w drogę. Nie widzę jednak nigdzie szlaku.
W oddali słyszę dźwięk piły łańcuchowej. Gdy dochodzę na miejsce spotykam dwóch drwali, których pytam o czerwony szlak do Przybyszowa. Jeden z nich mówi, że szlak jest po drugiej stronie łąki, przy zrywce drzew.
Beskid Niski
Okazuje się, że w kilku miejscach jest wjazd do lasu związany z zrywką drzew. Niestety każdy z nich kończy się po pewnym odcinku i muszę wracać.
Po czterech próbach wyciągam telefon, na którym mam zdjęcie mapy zrobione rano w schronisku. Wygląda z niej, że wciąż jestem za daleko i powinienem się wrócić. Niestety, w miejscu, gdzie wg mapy powinien być szlak, również go nie ma. Idę kilometr drogą w las, ale szlaku ani śladu.
Co zrobić? GPS nie działa, zasięgu nie ma, jest gorąco, nikogo nie widać, ani nie słychać, a czas ucieka. Widzę na mapie, że szlak powinien biec najpierw na północny-wschód, by następnie skręcić w lewo.
Decyduję się wrócić na brzeg lasu, przejść brzegiem w kierunku zachodnim, dojść do drugiej zrywki i iść prosto, aż natrafię na szlak. Zrywka szybko się kończy i staję przed gęstym lasem. Wchodzę. Sądziłem, że o ile las będzie porośnięty to nie napotkam innych przeszkód, ale nie. Oto przede mną pojawia się kilkumetrowy wąwóz, w którym leniwie płynie strumyk. Brzeg jest podmokły i porośnięty roślinnością. Dzięki kijkom jednak szybko go pokonuję. Kolejne 100 m i znowu podobny widok. Czyżby ten strumyk zakręcał? Znowu go pokonuję. Sprawdzam telefon. W dalszym ciągu ani śladu zasięgu.
Gdy trzeci raz trafiam nie na jeden, ale już na dwa strumyki, które przede mną się łączą, zaczynają mi do głowy przychodzić dziwne myśli. Co by było, gdybym np. się przewrócił, zemdlał lub złamał coś? Z takimi myślami przekraczam kolejny wąwóz.
Wydaje mi się, że coś słyszę. Idę w kierunku dźwięku. To znowu dźwięk piły łańcuchowej. Facet z plecakiem, zawieszonym na szyi aparacie i kijkami, wychodzący z lasu, wywołuje zdziwienie u trzech drwali. Dowiaduję się jednak, że szedłem w dobrym kierunku. Teraz powinienem iść po śladach ścinki, by dojść do szlaku.
Cieszę się, gdy po ponad 2 godzinach błądzenia trafiam na szlak. Nie przejmuję się tablicami informującymi ,,Zakaz wstępu. Ścinka drzew”. Dla mnie ważne jest tylko podążanie właściwym szlakiem.
Przed wyjściem na kolejne łąki, widzę ładny, stary, kamienny krzyż. Tuż obok spotykam kolejnego drwala. Mówi, że to on za pomocą cementu przytwierdził do podłoża ten krzyż kilka lat temu. Musiał to zrobić, gdyż komuś niestety on przeszkadzał. Pokazuje również którędy biegnie szlak po otwartej przestrzeni.
Przybyszów
Jestem w Przybyszowie, a raczej w miejscu, gdzie kiedyś istniała wioska. Mieszkańców po wojnie wysiedlono na Ukrainę. W chwili obecnej został tylko zaniedbany i porośnięty wysokimi pokrzywami cmentarz oraz nieduża Chata. Miejsce, gdzie znużeni wędrowcy mogą znaleźć nocleg.
Tokarnia (778 m n.p.m.). Beskid Niski
Strome podejście pod górę i jestem już na szczycie Tokarni (778 m n.p.m.). Jest piękna pogoda i dobra widoczność. Często przystaję, by zrobić zdjęcie.
Dalszy odcinek szlaku przebiega bez większych problemów. Bez większych, gdyż jeszcze na skrzyżowaniu dróg obok kapliczki myśliwych muszę szukać szlaku. Teraz jednak odnajduję szlak po 10 minutach.
Puławy
Dochodzę do Puław. W końcu jestem w we wsi, gdzie ktoś mieszka. Pierwsze kroki kieruję w stronę położonego obok szlaku cmentarza. Większość nagrobków stanowią nowe nagrobki, ale znajduję tu również stare. Obok cmentarza jest tablica, z której dowiaduję się o historii tej miejscowości. Między innymi o tym, że po wywiezieniu mieszkańców na Ukrainę, wieś została doszczętnie spalona, a ponownie została zasiedlona dopiero w latach 1968 – 70 przez Polaków, repatriantów z Zaolzia.
Tarnawka
Inaczej skończyła się historia dawnej łemkowskiej wsi Tarnawka. Po niej pozostało tylko kilka nagrobków oraz tablica informacyjna.
Słońce jest już nisko ponad ziemią, gdy dochodzę do celu.
Studencka Baza Namiotowa Wisłoczek
Dzisiejszą noc spędzę w Studenckiej Bazie Namiotowej Wisłoczek. Jest to sezonowa baza prowadzona przez Studenckie Koło Przewodników Górskich w Rzeszowie, położona w dolince, obok rzeczki Wisłoczek.
Za obsługę tego miejsca odpowiada Magda z dwoma jej kolegami. Bardzo miło mnie witają i od razu proponują herbatę. Jestem jedynym wędrowcem, który dotarł w dniu dzisiejszym. Decyduję się jednak najpierw zostawiać rzeczy w namiocie głównym (cena za noc to 7 zł) i umyć się, gdyż słońce już zachodzi.
W bazie nie ma łazienki. Idę pod trzy metrowy wodospad, rozbieram się i wchodzę szybko pod niego. Woda jest zimna, orzeźwiająca, podobnie jak temperatura powietrza.
Szybko się myję i wracam do studentów. Przy herbacie pytam się, gdzie mogę znaleźć zasięg? By go znaleźć muszę pokonać kilkaset metrów, wyjść na jedną z okolicznych górek i tam chodząc po łąkach szukać zasięgu. Niestety zasięg pozostawia dużo do życzenia. Udaje mi się tylko zadzwonić i wysłać SMS. Nie mam możliwości połączenia się z internetem. Jest coraz zimniej i ciemniej, schodzę więc do Bazy.
O 21:30 ze szlaku od strony Rymanowa przychodzi dwóch chłopaków oraz dziewczyna. Planują iść do Puław. Studenci przekonywują ich, że najlepiej dla nich będzie jeśli zostaną tutaj, tym bardziej, że jeden z nich ledwo idzie. Na nogach ma klapki Croxy, gdyż buty trekingowe spowodowały, że na stopach ma same odciski. Oni również idą GSB, w takim stanie to będzie dla niego ciężka trasa. Ostateczną rzeczą, która przekonuje ich do zostania jest propozycja otrzymania gorącej herbaty.
Po zostawieniu rzeczy oraz umyciu, dołączają do nas pod wiatą. Jest to najcieplejsze miejsce w bazie, gdyż znajduje się tutaj palenisko, nad którym studenci przygotowują dla siebie kolacje oraz umilają czas rozmową, graniem na gitarze i śpiewaniem.
Noc jest bardzo zimna. Mam na sobie spodnie, koszulkę, grubą bluzę i kurtkę, a i tak dopiero ognisko powoduje, że jest mi ciepło. O 23:00 idziemy spać.
Przed zaśnięciem wspominam pierwszy dzień w Beskidzie Niskim. Przez źle oznakowany szlak przeszedłem ponad 40 km, co zajęło mi 11 godzin. Uważam, że i tak miałem szczęście, gdyż była piękna pogoda i spotkałem drwali. Oprócz nich, aż do Puław nie spotkałem innych ludzi. Nie wiem jak bym pokonał ten szlak w mgle, deszczu lub podczas burzy.
Informacje praktyczne:
- Studencka Baza Namiotowa Wisłoczek jest jednym z tych miejsc, które mogę polecić osobom wybierającym się w Beskid Niski, nie tylko na Główny Szlak Beskidzki. Czysto, dobre warunki oraz dogodne położenie, a przede wszystkim miła atmosfera. Do wyboru jest nocleg we własnym namiocie lub w jednym z dwóch namiotów bazowych. Baza jest czynna tylko w okresie wakacyjnym. http://www.skpb.rzeszow.pl
Główny Szlak Beskidzki – mapa 5 dnia – Komańcza Schronisko – Baza namiotowa Wisłoczek
Podobała Ci się moja relacja ze szlaku do studenckiej bazy namiotowej w Wisłoczku? Dołącz do podróży na Facebooku, Instagramie i Twitterze, aby zawsze być na bieżąco. Zapraszam również do lektury innych wpisów na https://podrozebezosci.pl.