Camino de Santiago (szlak świętego Jakuba) 1 dzień pielgrzymki – Saint Jean Pied de Port – Roncesvalles
Dla większości osób pierwszy dzień pielgrzymki przez Pireneje jest najgorszy. Z poziomu 160 m n.p.m. należy się wspiąć na wysokość 1410 m, po czym zejść do Ronsesvalles, położonego na wysokości na 950 m. Z takim też nastawieniem wstałem na początku swojej wyprawy. Uznałem jednak, że skoro lubię chodzić po górach i mam dobrą kondycję, to wyruszę, dopiero gdy będzie jasno. Okazało się, że podobnie jak ja myśli mało który pielgrzym. Niektórzy budzą się (i często innych) już o 5 (czyli prawie w środku nocy).
Navarra
Po wyjściu z miasteczka ruszam drogą, która prowadzi początkowo asfaltem, często serpentynami w stronę wzniesienia. Cały czas szlak pnie się pod górę. Po porannej mgle ukazuje się ładne słońce, które towarzyszy mi do hiszpańskiego Roncesvalles. Miejsca, które stanowi „metę” pierwszego dnia pielgrzymki. Napisałem hiszpańskiego, ale raczej powinienem napisać baskijskiego. Dotarłem do Navarry, która obejmuje część historycznego Kraju Basków. Według powszechnej opinii to ten fragment należy do najtrudniejszych na całym Camino de Santiago.
Pierwszy dzień pielgrzymki będzie dla mnie zapewne tym dniem, który będę pamiętał najdłużej. Z czego to wynika? Pewnie dlatego, że nie wiedziałem czego się spodziewać? Jak sobie poradzę z dużym, ciężkim plecakiem (wziąłem duży plecak, mimo że doradzano mi, aby wziąć mniejszy)? Każdy krok kierowałem w nieznane. Czułem ekscytację, ale również więź z innymi ludźmi, którzy tak jak ja, nieśli swoje plecaki i podążali w tę samą stronę. Zazwyczaj osoby idą pojedynczo, ale nie czuje się samotności. Początkowo mijając innych pielgrzymów, z nieśmiałością w głosie wypowiadam słowa „Buen Camino” (Dobrej Drogi). Później wiedziałem już, że tak trzeba, gdyż to tworzy więź.
Co mnie zaskoczyło pierwszego dnia? Piękno Pirenejów. Duża ilość owiec, krów i koni na łąkach. Również tabliczki, kopczyki i krzyże w miejscach, gdzie któryś z pielgrzymów umarł (trudno ich nie zauważyć, jest ich całkiem dużo). Kilka razy na szlaku miałem przed sobą ogrodzenie z przymkniętą furtką. Często na nim ani na najbliższych drzewach za ogrodzeniem, nie było strzałek, muszli lub innych symboli świadczących o tym, że idziesz we właściwym kierunku. A jednak tak było.
Jeśli jeszcze nie szedłeś tym szlakiem, to może Ciebie zdziwię. To nie podejścia stanowią dla większości największy problem, ale zejście, które jest strome. Do tego dochodzą również ujeżdżające kamienie.
Roncesvalles
Roncesvalles jest małą miejscowością liczącą około 30 mieszkańców. Oddalona jest od granicy francuskiej tylko o kilka kilometrów. Już od średniowiecza figuruje na mapie pielgrzymów do Grobu Świętego Jakuba. W miejscowości oprócz dużej katedry, w której o 20:00 odprawiana jest msza w intencji pielgrzymów, są pozostałości klasztoru oraz duża nowoczesna albergue. Dotarłem do niej o 13:00.
Co zaskoczyło mnie w Roncesvalles?
Na plus. Albergue. Atmosfera podczas mszy. Szczególnie podniesienie przy zgaszonym świetle i błogosławieństwo po polsku (akurat był tam ksiądz z Polski). Po nabożeństwie zostaliśmy zaproszeni na zwiedzanie zamkniętej kaplicy, krypty oraz poddasza kościoła. Przewodnikiem był jeden z księży.
Na minus: nazwę to „problem z jedzeniem”. W miejscowości są tylko dwie restauracje i żadnych sklepów. Gdy przychodzisz do albergue, od razu pytają, czy chcesz kupić bon na kolację tzw. menu pelegrino. Są to dwa dania, deser oraz do picia, do wyboru woda lub wino. To wszystko w cenie 10 euro. Wszystko fajnie, tylko żeby to zjeść, musisz czekać do 19:00. Nie za bardzo mi to odpowiadało, gdyż już byłem głodny. Postanowiłem więc, że zanim to kupię, poszukam czegoś innego i udało się. Okazuje się, że naprzeciwko głównego wejścia do katedry jest hotel. W nim od 15:30 można również zjeść za 10 euro taki sam zestaw dań. Dodatkowo atmosfera jest milsza i jakość posiłków lepsza. Wiem od pielgrzymów, którzy zostali namówieni na zakup bonu, że tam, gdzie jedli było niedużo miejsca. Skutkowało to tym, że byli popędzani, aby jeść szybko. Ponadto osoby, które chciały uczestniczyć w mszy, miały problem, aby zdążyć. Oczywiście przychodząc tam, nie musisz korzystać z tej oferty. Możesz zjeść własny prowiant lub zamówić zwykłe dania w restauracji.
PS. Jeśli w czasie pielgrzymki uznasz, że masz w plecaku za dużo rzeczy, lub niesiesz rzeczy nie potrzebne, to nie wyrzucaj ich na szlaku. Zostaw je w najbliższej albergue. Ty ich nie będziesz potrzebował, ale może komuś innemu się przydadzą.
Podobał Ci się mój wpis? Dołącz do podróży na Facebooku, Twitterze i Instagramie, aby zawsze być na bieżąco. Zapraszam również do lektury innych wpisów na https://podrozebezosci.pl.