Camino de Santiago (szlak świętego Jakuba) 16 dzień pielgrzymki – Fromista – Carrion de los Condes
Okazuje się, że dobrze zrobiłem, nie wykupując śniadania w albergue. Jest jeszcze gorzej, niż przypuszczałem. Dużo osób, które zapłaciły za śniadanie, patrzą, jak jem przygotowane przeze mnie kanapki i popijam je sokiem z pomarańczy. Oni siedzą przy pustym dzbanku na kawę i zastanawiają się, jak mają podzielić trzy niedojrzałe banany i dwa jogurty wśród pielgrzymów siedzących przy stole. W końcu mąż właścicielki zlitował się i wziął pusty dzbanek, aby go napełnić oraz dołożył coś do jedzenia, ale większość pielgrzymów nie doczekała tego momentu i ruszyła w drogę.
Jednymi z osób, które kupiły śniadania, są Annemiek i Marco. Odkąd poznałem ich w Los Arcos, nasze drogi bardzo często się przecinają, a raczej powinienem napisać, że się łączą. Annemiek jest Holenderką, od 29 lat mieszkającą w Toscanii, natomiast Marco jest 23 letnim Sycylijczykiem mieszkającym w Londynie. Bardzo ich polubiłem, więc bardzo często z nimi rozmawiam i wielokrotnie zatrzymujemy się w tych samych miejscach.
Piszę o nich, gdyż właśnie w tym dniu wyruszamy z Fromista razem. Dołącza do nas jeszcze Jaime z Madrytu. Odcinek jest krótki, dlatego uznajemy, że nie ma sensu się śpieszyć i pójdziemy wolno (sam się sobie dziwię, że potrafię tak wolno chodzić). Dodatkowo decydujemy, że część odcinka pokonamy alternatywnym, dłuższym szlakiem biegnącym niedaleko rzeki i pośród drzew. Jest to dobrym pomysł, gdyż idziemy w cieniu. Główny szlak cały czas biegnie wzdłuż drogi bez cienia, dodatkowo w oparach spalin i w hałasie. Oczywiście, idąc z południowcami, musimy zrobić przerwę na lunch, co dodatkowo umila ten dzień. Dziś po raz pierwszy cały odcinek idę z kimś.
Carrion de los condes
Coraz mniej na drodze jest miejsc, w których za pobyt można zapłacić „co łaska”. Jednym z takich miejsc jest albergue Santa Maria prowadzona przez wolontariuszy i siostry augustianki w Carrion de los condes. Niestety sióstr nie ma, gdyż trafiliśmy akurat na święto ich patrona i wszystkie wyjechały.
Po niemiłym powitaniu w Fromista, w tej albergue na powitanie zostajemy poczęstowani herbatą, sokiem, czekoladkami i śliwkami. Bardzo miłe zaskoczenie.
Okazuje się, że Annemiek, podobnie jak ja, lubi zwiedzać i poznawać miejscowości, w których akurat jesteśmy, dlatego wspólnie wyruszamy na odkrywanie Carrion. Największe wrażenie robi na nas ogromny monastyr Świętego Zoilo. W części został zamieniony w luksusowy hotel, a drugą część udostępniono do zwiedzania. Na jednym z obrazów w kościele została przedstawiona śmierć świętego. Sposób jego uśmiercenia był bardzo oryginalny, gdyż został pozbawiony nerek. Nie ukrywam, że nigdy do tej pory nie słyszałem o tym świętym. Ciekawe, czy Ty o nim wcześniej słyszałeś?
Po zwiedzaniu udajemy się do kościoła zlokalizowanego blisko naszej albergue na koncert gitarowy. Długo jednak nie zostajemy, gdyż utwory są bardzo monotonne.
albergue Santa Maria w Carrion de los Condes
Koniec dnia jest bardzo miły, a to dlatego, że w albergue wolontariusze przygotowali kolację dla pielgrzymów. Jest to składkowa kolacja. Wcześniej w kuchni każdy mógł się dowiedzieć co będzie gotowane i co się może przydać. Później szedł do pobliskiego sklepu i to kupował. Przed kolacją dla chcących wziąć udział, były wspólne modlitwy i śpiewy. Kolacja jest na zewnątrz, przy kilku złączonych stołach, więc wygląda, jakbyśmy wszyscy siedzieli przy jednym stole. Oprócz smacznej potrawy, na stole pojawia się również wino.
Jest to albergue, którą mogę polecić każdemu pielgrzymowi, więc gdy będziesz szedł tędy, nie zapomnij się w niej zatrzymać.
Podobał Ci się mój wpis? Dołącz do podróży na Facebooku, Twitterze i Instagramie, aby zawsze być na bieżąco. Zapraszam również do lektury innych wpisów na https://podrozebezosci.pl.