Camino de Santiago (szlak świętego Jakuba) 31 dzień pielgrzymki – Palas de Rei – Arzua
Lubię iść pośród bujnej przyrody, a ten odcinek bardzo często prowadzi wzdłuż malowniczych alei drzew.
Melide
Ponownie spotykam pielgrzyma, który wczoraj chciał się ze mną ścigać. Tym razem słysząc moje kijki, zaczyna biec. Robi tak kilka razy, aż dochodzimy do miasteczka Melide. Za radą brata, który dwa miesiące wcześniej szedł z Leon do Santiago, zatrzymuję się, by spróbować ośmiornic. Słyszałem, że dobre ośmiornice można spróbować w Galicji, a najlepsze ośmiornice serwują w Melide.
W 100% zgadzam się z tym. Dlaczego? Ośmiornice, które jadłem dzień wcześniej w Palas de Rei to były 4 grillowane i przyprawione macki. Natomiast w Melide ośmiornice (po hiszpańsku pulpo) są drobno krojone, przyprawione carry i gruboziarnistą solą. Do tego podawany jest świeży i pachnący chleb – pycha! Tak podane i przyprawione danie, znajduję w Pulperia A Garnacha, która jest w Melide, zaraz przy szlaku. Polecam!
Pogoda jest niepewna, więc w drodze narzucam na siebie moją pelerynę za 1 euro. Na szczęście to tylko lekka mżawka, która szybko przechodzi.
Koniec trasy pokonuję z Teresą, którą podziwiam za to, że bardzo szybko chodzi. Mówi mi, że być może to jest jej ostatnia szansa, by dojść do Santiago. Po powrocie do Wielkiej Brytanii ma mieć zabieg na stawy.
Arzua
W końcu dochodzimy do Arzua. Kieruję się do komunalnej albergue. Jest nieduża, ale pomimo że została wybudowana z kamienia, jest dużo cieplejsza i przyjemniejsza niż poprzednia.
Kilka godzin po mnie przychodzi do niej również Ester. Niestety wszystkie łóżka są już zajęte, więc musi szukać innego noclegu.
Po sytej kolacji idę do na rynek do kawiarni, mam ochotę na zieloną herbatę. Rozkoszuję się smakiem napoju, gdy nagle do stolika podchodzi młoda dziewczyna i pyta, czy nie miałbym ochoty się do nich przyłączyć? Bez zastanowienia odpowiadam, że z przyjemnością. Okazuje się, że zostałem zaproszony do stolika dwóch Irlandek, matki i córki. Idą z Sarii, ale się nie spieszą. Nie śpią jak pielgrzymi w albergue, ale w hotelach.
Tradycyjnie pytam – co jest powodem, że się tutaj znalazły? Mówią mi, że córka zachorowała na białaczkę, ale wyzdrowiała i pielgrzymka stanowi dla nich podziękowanie za wyzdrowienie córki. Podczas tej pielgrzymki bardzo dużo ze sobą rozmawiają i cieszą się, że mogą się lepiej poznać. Dzięki Camino bardzo się do siebie zbliżyły. Mówią, że w Irlandii nie mówi się o uczuciach, a choroba i wyzdrowienie pomogło im przełamać barierę. Czy myślisz, że tylko w Irlandii tak jest? To smutne, że czasem dopiero choroba powoduje, że otwieramy się na drugiego człowieka.
Podobał Ci się mój wpis? Dołącz do podróży na Facebooku, Twitterze i Instagramie, aby zawsze być na bieżąco. Zapraszam również do lektury innych wpisów na https://podrozebezosci.pl.