Camino de Fisterra – 36 dzień pielgrzymki – Dumbria – Muxia
Od rana cieszę się, że w końcu zobaczę ocean. Poranek znowu jest deszczowy, ale już o 10. przejaśnia się i robi się ładna pogoda.
To tylko 22 km, ale idę szybko, ponieważ jak najszybciej chcę zobaczyć ocean. Wypatruję go, ale widzę dopiero przed samą Muxią.
Ocean
Po dojściu do oceanu spotykam Amerykankę i Hiszpana, którzy szli razem. Podobnie jak ja cieszą się z tego, że dotarli nad ocean. On dodatkowo ściąga z siebie ubranie i w samej bieliźnie wchodzi do oceanu, by obmyć się po pielgrzymce. To jest ich ostatni dzień na Camino.
Widząc to, już nie mam wątpliwości, że jutro zrobię to samo. Nie ukrywam, że wielokrotnie myślałem nad tym, czy kończąc moją pielgrzymkę, bez względu na pogodę i temperaturę oceanu, wejdę do niego, czy też nie? Widząc jednak tego starszego mężczyznę, który bez zastanowienia idzie po plaży i brnie przez wzburzone fale, aby popływać w oceanie, zyskuję więcej pewności i odwagi.
Muxia
Zostawiam ich i idę plażą w stronę miasteczka. Decyduję się na pierwszą albergue, za to z pięknym widokiem na ocean.
Przeczytałem wcześniej, że w Muxia również można otrzymać certyfikat – tzw. Muxianę, potwierdzającą, że przyszło się tam pieszo. Idę więc i odbieram ją.
Po załatwieniu formalności ruszam w stronę Sanktuarium Dziewicy z Łodzi (Santuario da Virxe da Barca). Jest piękna, słoneczna pogoda. Coraz mniej chmur, więc zdjęcia bardzo ładnie oddają piękno tego miejsca.
Okazuje się, że sanktuarium jest zamknięte i można wejść tylko do przedsionka. Niestety wg kartki zawieszonej na drzwiach, dziś nie ma mszy, więc muszę się zadowolić zdjęciem wykonanym z przedsionka.
Wychodzę na szczyt górujący nad sanktuarium i stamtąd podziwiam położenie Muxia. Oglądam piękny widok na miasteczko z obu stron otoczone oceanem.
Jest tak piękna pogoda, że aż żal wracać do albergue, więc idę na plażę, gdzie pozwalam falom obmywać moje nogi. Za mną tyle kilometrów, że zasłużyły sobie na to.
Wracając do albergue, spotykam dwie dziewczyny, których widok bardzo mnie raduje i jednocześnie zaskakuje. Okazuje się, że dziś z Finesterry dotarły tutaj Judicael z Francji i Martina z Czech. Wspólnie idziemy najpierw obejrzeć piękny zachód słońca, a następnie na kolację.
Kolacja
Dziewczyny są bardzo głodne, gdyż od śniadania nic nie jadły. Zanim przynoszą dania główne, one szybko zjadają dwa koszyki pieczywa, które maczają w oliwie. Do picia prosimy o sangrię. Otrzymujemy informację, że w tym regionie nie ma sangrii, za to mogą mam przygotować coś podobnego. Korzystamy z propozycji. Podobnie jak Sangria, jest to wino, ale nie tak słodkie. Do tego owoce, lód i jeszcze przed głównym daniem opróżniamy 2 dzbanki. Widać po dziewczynach, że dawno nie jadły, gdyż po winie robią się jeszcze bardziej wesołe. Jest miło, zabawnie. Zamawiamy trzeci dzbanek, niestety albergue, w której się zatrzymały, zamykają o 22:00, więc niestety musimy kończyć. Robimy sobie wspólne zdjęcia i się żegnamy.
Jedną i drugą pamiętam z początku podróży i mogę zdecydowanie stwierdzić, że od tego czasu bardzo się zmieniały. Nie tylko schudły, ale również wydaje mi się, że stały się twardsze. Ta droga je zahartowała.
To był bardzo miły i zaskakujący dzień. Zastanawiam się, leżąc na łóżku, jak będzie na Finesterze i czy może być jeszcze lepiej?
Podobał Ci się mój wpis? Dołącz do podróży na Facebooku, Twitterze i Instagramie, aby zawsze być na bieżąco. Zapraszam również do lektury innych wpisów na https://podrozebezosci.pl.
[Best_Wordpress_Gallery id=”46″ gal_title=”36 dzień”]