Pobudka 6:30. Oczywiście nie koniecznie chcę wstawać o tej porze, ale niektóre osoby w schronisku już tak wcześnie wyruszają w góry. Prawie jak na Camino.
Nasłuchuję i słyszę krople deszczu miarowo uderzające o dach. Od tygodnia obserwowałem i sprawdzałem prognozę pogodę. Niestety jest deszczowy lipiec, w górach mokro, dużo błota i bardzo często przechodzą burze. Dodatkowo, w ciągu najbliższych dni, ma to się nie zmienić.
Sprawdzam aktualną prognozę i zapowiadane są burze po 10:00 i pomiędzy 12:00 a 14:00. Przez chwilę zastanawiam się: co zrobić? Może zacząć wędrówkę jutro?
Nie! Skoro powiedziałem, że dzisiaj zaczynam, to tak zrobię. Wiem, że nie jest to najlepsza pogoda, aby wyruszyć w góry, ale wierzę, że wszystko będzie dobrze i dam radę.
Wstaję, jem śniadanie, zostawiam duży plecak w barze (uznaję, że nie ma sensu go brać, skoro i tak mam tutaj wrócić na nocleg). Zabieram plecak workowy, prowiant, pelerynę, kijki i o 8:35 wsiadam do autobusu jadącego do wsi Wołosate. Jest mokro, ale przestało padać.
Jak na niedzielę w sezonie autobus jest pusty. Jest tylko 6 osób z kierowcą.
7 minut i jesteśmy na miejscu. Wysiadam i kieruję się z stronę wejścia do parku. Gdy tam dochodzę, okazuje się, że początek szlaku zaczyna się przed przystankiem, na którym wysiadłem. Niestety muszę się wrócić.
Spis treści
Początek Głównego Szlaku Beskidzkiego
Oto i jestem w miejscu, gdzie zaczyna się szlak. Czuję ekscytację. Zastanawiam się, jak będzie mi się szło? Czy uda się zrealizować mój plan? Kogo spotkam? I najważniejsze, czy dam radę go przejść?
Mój dziwny spacer zwraca uwagę dwóch kobiet, które jechały ze mną autobusem. Pytają, dlaczego się wróciłem? Wyjaśniam im. One chcą wyjść na Tarnicę niebieskim szlakiem. Mówię, że czerwonym również można dojść, jest ciut dłuższy, ale za to łagodniejszy.
Wołosate
Początek szlaku położony jest bardzo blisko stadniny koni huculskich, korzystamy więc z okazji i idziemy je zobaczyć. Najbardziej podoba nam się biały koń, dobrze widoczny na tle żywej zieleni.
W Wołosatem na bramie jednego z domostw moją uwagę zwraca ręcznie wykonana tablica upamiętniająca rzeź wołyńską. Zastanawiam się, czy została ona powieszona z uwagi na rocznicę tego wydarzenia?
By wejść na szlak należy kupić bilet wstępu. Przy okazji kupuję również książeczkę PTTK i zdobywam pierwszą pieczątkę. Od dzieciństwa nie miałem takiej książeczki. Będzie pełniła funkcję credentialu z Camino.
Nie przechodzę nawet kilometra, gdy natrafiam na pozostałości cerkwi i cmentarza w Wołosatem. Została ona spalona, podobnie jak bojkowska wieś w 1946 roku, po tym jak mieszkańców wysiedlono do ZSRR. W chwili obecnej na fundamentach cerkwi postawiona jest kaplica, a wokół niej są pozostałości grobów.
Wszystkie słowa pisane są cyrylicą.
Gdy robię zdjęcia, dołączają do mnie wcześniej poznane kobiety. Uznały, że szlak którym idę jest ciekawszy. Szybko przechodzimy na Ty i w dalszą drogę ruszamy razem. Mają one na imię Grażyna oraz Kasia. Mieszkają we Wrocławiu. Podobnie jak ja bardzo lubią chodzić po górach. Jest to ich pierwszy raz w Bieszczadach.
Szlak, którym idziemy jest ciekawy, pełen tablic informujący o interesujących miejscach oraz okazach fauny i flory.
Przełęcz Bukowska
Pierwsze dwie godziny to prawie prosty odcinek, w większości asfaltowy i tak jest aż do wiaty przy Przełęczy Bukowskiej.
Po posiłku w wiacie zaczynamy się wspinać na Halicz.
Śliskie błoto, mokra trawa i kwiaty, gęsta mgła, ale również cisza. W takich warunkach pokonujemy ten odcinek.
Mijamy parę, która tak jak ja zaczęła GSB w Wołosate. Widzę, że mają ze sobą nowiutki, pełny ekwipunek, duże plecaki i jeszcze więcej niepotrzebnych rzeczy. Wydaje się, że nie chodzą często po górach i będzie to dla nich ciężka wyprawa.
Halicz (1333 m n.p.m.)
Halicz (1333 m n.p.m.) spowity jest we mgle. Dopiero, gdy dochodzimy na szczyt, widzimy metalowy krzyż.
Przełęcz Goprowska (1160 m n.p.m.)
W drodze do Przełęczy Goprowskiej (1160 m n.p.m.) mgła się podnosi i robi się cieplej.
Mamy nadzieję, że wyjdzie słońce. Niestety przed przełęczą zaczyna padać deszcz. Przed kulminacyjnymi opadami udaje nam się schronić w wiacie.
Przełęcz pod Tarnicą (1275 m n.p.m.)
Słyszałem że w 2015 roku powstały na Tarnicę schody i właśnie mam okazję je zobaczyć. Swój początek mają obok wiaty i biegną w kierunku Przełęczy pod Tarnicą (1275 m n.p.m.). Z małym plecakiem i kijkami nie sprawiają mi problemu, szybko je pokonuję. Dla Grażyny i Kasi to bardzo męczący odcinek.
Już myślałem, że nie zobaczę dzisiaj słońca, ale nie, oto dochodzę pod Tarnicę i ukazuje się. Dla takich momentów kocham góry!
Tarnica (1346 m n.p.m.)
Czerwony szlak nie biegnie przez Tarnicę (1346 m n.p.m.). Skoro jednak już tu jestem, to byłby wstyd, gdybym nie wyszedł na tą górę. Idziemy z Kasią, gdyż Grażyna widząc kolejne schody, rezygnuje.
Szczyt podobnie jak Halicz pogrążony jest we mgle i chmurach. Nie pozostało nic innego, jak zrobić pamiątkowe zdjęcie i zejść na dół.
O ile Tarnica była spowita mgłą, o tyle Tarniczka (1315 m n.p.m.) wita nas ładnymi (jak na ten dzień) widokami.
Mgła jednak nie daje za wygraną i co chwilę przesłania nam malownicze krajobrazy.
Robi się ciepło i parno, dwa razy nawet słońce próbuje się przedostać przez gęstą warstwę chmur.
Dochodząc do linii lasu znowu wkraczamy w strefę mgieł.
Ustrzyki Górne
Mgły zostawiamy za sobą dopiero wkraczając do Ustrzyk Górnych.
Wspólna „kawa” i umawiamy się na jutro. Dlaczego? Grażynie i Kasi spodobała się wędrówka ze mną i chcą byśmy razem pokonali kolejny odcinek. Mi również się dobrze szło, gdyż rzadko się zatrzymywaliśmy i dziewczyny miały dobre tempo.
Żegnamy się, odbieram plecak. Kilka razy zastanawiałem się, czy nikt go nie ukradnie, gdyż zostawiłem go luzem w barze. Dostałem jednak zapewnienie, że do tej pory nikt nic tam nie ukradł. Mój plecak na szczęście nikogo nie skusił.
Przy okazji pytam się, co oznacza nazwa Kremenaros? Okazuje się, że pochodzi ona od nazwy szczytu Krzemieniec, który również jest zwany Kremenaros. Jest to miejsce gdzie stykają się granice trzech państw: Polski, Słowacji i Ukrainy.
Prysznic, kolacja i … kolejny koncert. Dziś w w Zajeździe pod Caryńską gra „Podoba mi się”. To jest zdecydowanie inny koncert, gdyż zespół gra muzykę reggae, ska i folk.
Słuchacze dobrze się bawią, ja jednak nie zostaję długo, gdyż jutro czeka mnie ciężki dzień i wolę odpocząć.
Informacje praktyczne:
- Schronisko Kremenaros. Obiekt dla niektórych kultowy, czynny od wiosny do jesieni. Ciepła woda jest otrzymywana z kolektorów słonecznych i nie zawsze jest dostępna. Woda ma delikatnie żółty kolor i specyficzny zapach. Łazienka jest wyremontowana. W pokoju wieloosobowym warunki są podstawowe, ale jest gniazdko. W drugim budynku znajduje się bar, w którym można tanio i smacznie zjeść.
Główny Szlak Beskidzki – mapa 1 dnia – Wołosate – Ustrzyki Górne
Podobała Ci się moja relacja ze szlaku do miejscowości Ustrzyki Górne? Dołącz do podróży na Facebooku, Instagramie i Twitterze, aby zawsze być na bieżąco. Zapraszam również do lektury innych wpisów na https://podrozebezosci.pl.