Budzę się i pakuję sandały do plecaka. Czeka mnie ponad 33-kilometrowy odcinek, z kilkoma podejściami i męczącym zakończeniem.
Schodzę do kuchni. Przez drzwi otwarte na podwórze wpada do środka rześkie poranne powietrze oraz promienie słońca. Wczoraj w Wysowej-Zdroju kupiłem danie, które teraz chciałbym podgrzać. W kuchni jest już właścicielka domu, pani Krystyna, która pokazuje mi gdzie jest patelnia. Dodatkowo przyrządza jajecznicę i podaje herbatę, gdyż nie chce bym zgłodniał na szlaku.
Podobnie jak w Chyrowej opowiadam, skąd idę i dokąd zmierzam. Trudno mi uwierzyć, gdy ponownie słyszę, że moja rozmówczyni wie, gdzie są Radziechowy. Pani Krystyna odwiedziła to miejsce ponad 40 lat temu, gdy mieszkała jeszcze w Krakowie. Pracowała wtedy w szkole i do Radziechów przyjechała jako kierownik żywienia z kolonią, która zatrzymała się w naszej szkole podstawowej. Do tej pory wspomina dyrektora szkoły oraz jego małżonkę. Pamięta również ich biały domek, w którym mieszkała podczas tego pobytu. Po tylu latach nie może sobie przypomnieć niestety, ich nazwiska, ale bardzo miło wspomina czas spędzony w Radziechowach.
Moja gospodyni zdradza, że ma prawie 80 lat i opowiada o swoich dzieciach i wnukach. Czas szybko leci na miłej rozmowie, niestety przede mną ciężki dzień. Zmywam więc naczynia, żegnam się z właścicielką Domu pod pstrągiem i ruszam na szlak.
Pomimo wczesnej pory jest bardzo ciepło. Zgodnie ze wskazówkami pani Krystyny, do kolejnej miejscowości nie idę drogą asfaltową, ale polną, równoległą i prawdopodobnie zdecydowanie bardziej przyjemną niż tamta.
Spis treści
Ropki (558 m n.p.m.)
Do miejscowości Ropki (558 m n.p.m.) szlak biegnie prawie po prostym terenie. Moją uwagę zwraca nazwa miejscowości pisana cyrylicą oraz nowe wille wybudowane wzdłuż drogi.
Dzisiejszy dzień to typowe krajobrazy Beskidu Niskiego. Nieduże wzniesienia porośnięte lasami oraz oczywiście łąki.
Staram się iść ostrożnie, by nie zgubić szlaku.
Beskid Sądecki
Mijam Izby (570 m n.p.m.), Banicę (532 m n.p.m.) i przechodząc przez Mizarne (770 m n.p.m.), dochodzę do Mochnaczki Niżnej (529 m n.p.m.). To właśnie na potoczku przed tą wsią kończy się umownie Beskid Niski, a rozpoczyna Beskid Sądecki.
W miejscowym sklepie uzupełniam zapasy wody i ruszam w stronę Krynicy-Zdroju.
Wciąż myślę o porannej rozmowie. Przed Krynicą dzwonię do pani Krystyny, by powiedzieć, że przypomniałem sobie, jak nazywał się ówczesny dyrektor szkoły. Przy okazji dowiaduję się, że również jej mama i córka były w Radziechowach. To właśnie dyrektor szkoły je zaprosił, a one przyjechały z Krakowa taksówką i spędziły u niego w domu kilka dni. Na zakończenie rozmowy słyszę, że był to dla niej bardzo miły dzień, gdyż miała okazję wrócić pamięcią do przeszłości.
Krynicy-Zdroju (592 m n.p.m)
Wchodząc do Krynicy-Zdroju (592 m n.p.m), widzę że słońce chowa się za chmurami. Na chodnikach oraz deptaku dużo turystów. (Poznaj 10 atrakcji, które warto zobaczyć i zwiedzić w Krynicy-Zdroju).
Byłem tutaj kilka razy, więc przystaję tylko, by zrobić parę zdjęć, i kieruję się w stronę Jaworzyny Krynickiej. To właśnie ona będzie stanowiła największe wyzwanie dzisiejszego dnia.
Początek jest bardzo stromy, później jest łatwiej. Gdy jednak po około pół godzinie szlak zaczyna biec w dół, mina mi rzednie. Okazuje się, że przed „rzeczywistą” wspinaczką na Jaworzynę, musiałem pokonać jeszcze jedno wzgórze. Dopiero z Czarnego Potoku (599 m n.p.m.) szlak prowadzi prosto na szczyt.
Kilka osób sugerowało mi, że powinienem skorzystać z kolejki. Zdecydowałem jednak, że skoro idę piechotą, to ten odcinek pokonam tak samo. Na szlaku jest bardzo mało osób. Widocznie co najmniej dwugodzinna wspinaczka skutecznie odstrasza turystów. Szlak biegnie głównie przez polany i po nartostradach, dlatego cieszę się, że słońce jest za chmurami.
Mijam Diabelski Kamień i z mozołem maszeruję pod górę.
O tym, że szlak jest rzadko uczęszczany, świadczą duże ilości słodkich malin i poziomek, których jedzenie dodaje mi energii.
Jaworzyna Krynicka (1114 m n p.m.)
Przed 18:00 dochodzę na szczyt Jaworzyny Krynickiej (1114 m n p.m.). Na szczycie dużo karczm, ale mało turystów. To pora, kiedy ostatni z nich zjeżdżają kolejką do Krynicy.
Dzisiejszą noc spędzę w Schronisku PTTK Jaworzyna Krynicka, oddalonym od szczytu o 10 minut marszu.
Biorę prysznic i przed zamknięciem kuchni zamawiam zestaw: schabowy, ziemniaki i surówki. Niestety nie zaspokaja on mojego głodu. Dobrze, że zawsze mam ze sobą dużo jedzenia.
Po kolacji wracam na szczyt Jaworzyny, by zobaczyć zachód słońca. To dziwne uczucie, stać samemu na szczycie góry, wśród opustoszałych budynków. Myślę o ludziach na dole, którzy nie mają pojęcia jak pięknie wygląda Jaworzyna Krynicka o tej porze.
Informacje praktyczne:
– Schronisko PTTK Jaworzyna Krynicka. Jest bardzo czyste i przytulne, a dodatkowo każdy pokój posiada łazienkę. Z dotychczasowych schronisk ma najwyższy standard. Ceny jedzenia średnie. Niestety, kuchnia jest czynna tylko do 19:00. Na plus – możliwość otrzymania bezpłatnego wrzątku. Dodatkowo po 19:00 wystawiony jest czajnik, w którym można zagotować wodę. Miejsce warte polecenia! http://www.jaworzyna-schronisko.pl