Camino de Santiago (szlak świętego Jakuba) 28 dzień pielgrzymki – Samos – Sarria
Idę wolno, gdyż chcę przejść tylko niecałe 15 km. Towarzyszą mi moi dobrzy znajomi, Marco, Beaty i Yasemin.
Jeszcze w Samos pokazuje się nam piękna tęcza, a to znaczy, że możemy się spodziewać deszczu. Tak, zgadza się, w Hiszpanii jest inaczej niż w Polsce. U nas tęcza pokazuje się zazwyczaj po burzy lub deszczu, a u nich przed opadami.
Trasa jest łatwa i przyjemna, a że temperatura nie przekracza 20 stopni, idzie się nam bardzo dobrze. W drodze proszę Beatę, by zrobiła mi zdjęcia z plecakiem. Poniżej możesz zobaczyć, jak wygląda „maleństwo”, które noszę na plecach.
Sarria
W Sarrii żegnam się z towarzyszami. Oni chcą iść dalej, a ja wolę pozostać w miejscu, gdzie są sklepy i restauracje serwujące dania nie tylko po 19:00.
Albergue Casa don alvaro
Zatrzymuję się w prywatnej i klimatycznej albergue Casa don alvaro.
Za łóżko płacę 9 euro, czyli więcej niż w komunalnych albergue w Galicji. W nich cena za łóżko wynosi 6 euro. Jeśli jednak postanowisz zostać w Sarrii, to polecam to miejsce. Bardzo mili właściciele, w pokojach znajduje się tylko 4 lub 5 piętrowych łóżek. W słoneczne dni można opalać się na dachu lub odpocząć w małym ogródku.
Sąsiednie łóżko w albergue zajmuje 51 letni Izraelczyk. Bardzo szybko znajdujemy wspólny język i idziemy razem na obiad.
Mój towarzysz na imię Iran, a jego rodzice pochodzą z Jemenu. Pytam się go m.in. dlaczego idzie tą trasą? Odpowiada, że bardzo lubi chodzić i jest na tym szlaku drugi rok z rzędu. Uważa, że ten szlak daje doskonałą okazję, by przemyśleć swoje życie, ale również odpocząć od dnia codziennego. Rok wcześniej zaczął w Sarrii, a skończył na Finisterze. W tym roku szedł z Leon do Sarrii. W 2016 roku planuje wrócić, by zacząć z San Jean Pied de Port i dojść do Leon. Na co dzień zajmuje się wyrobem rzeczy z drewna, ma żonę i dwójkę synów. Z Sarrii udaje się do Barcelony, by tam w towarzystwie żony, pochodzić po okolicznych górach. Szkoda, że tutaj jego podróż się kończy, gdyż miło się z nim rozmawia. Cieszę się jednak, że mam okazję go poznać.
W tym dniu, a raczej wieczorem, który jest wyjątkowo zimny, zostajemy zaskoczeni przez właścicieli albergue. Zapraszają wszystkich pielgrzymów do pomieszczenia, w którym jest duży kominek/ palenisko, przy którym można się ogrzać. Dodatkowo zostajemy poczęstowani mocnym alkoholem w smaku przypominającym rakiję. Mieszanka powoduje, że każdemu jest bardzo ciepło.
Miasteczko samo w sobie mi się podoba. Jest czyste, a do obejrzenia jest kilka kościołów. Widać, że „żyją z pielgrzymów”. W Sarii jest duży wybór różnych albergue, restauracji i sklepów skierowanych do podróżników.
Podobał Ci się mój wpis? Dołącz do podróży na Facebooku, Twitterze i Instagramie, aby zawsze być na bieżąco. Zapraszam również do lektury innych wpisów na https://podrozebezosci.pl.