Camino de Fisterra – 38 dzień pielgrzymki – Finisterra – Koniec Camino
Już będąc w Santiago, zdecydowałem, że po Camino udam się do Madrytu, a jeden dzień przeznaczę na odpoczynek. Odpoczynek w moim wykonaniu wygląda jednak ciut inaczej, niż większość ludzi go rozumie. A oto szczegóły.
Ledwo budzę się i od razu niespodzianka, na łóżku obok widzę Ester, która dotarła do Finisterry wczoraj wieczorem.
Drugą niespodzianką jest głos, który słyszę zza ścianki. Głos jest kobiecy i mówi po angielsku, ale rozpoznaję, że jest to Gosia, którą poznałem na Monte de Gozo. Witamy się i umawiamy na po południe.
Cee
Po śniadaniu idę na autobus i jadę do miasteczka Cee. Już idąc do Finisterry postanowiłem, że chciałbym zobaczyć, jak wygląda wybrzeże oceanu od drugiej strony. Z informacji, jakie znalazłem w internecie oraz uzyskałem od pielgrzymów, wynikało, że to wybrzeże jest ładniejsze.
Sprawdziłem na mapie, że Cee jest pierwszym miejscem, gdzie szlak zbliża się do oceanu, dlatego mój wybór padł na to miasteczko. Dojeżdżając, uderza mnie malownicze położenie miasteczka – w zatocze otoczonej wzgórzami. Po wyjściu z autobusu swoje kroki kieruję prosto w stronę oceanu i plaży. Postanawiam, że dzisiaj nie będę się spieszył. Zamiast dużego plecaka wziąłem ze sobą mały plecak-worek. Włożyłem do niego nieodłączny aparat, credential, butelkę wody i pełnoziarniste ciastka. Nawet kijki pozostawiłem w albergue.

z Cee do Finisstery jest 12,5 km. Po drodze należy minąć miejscowości Corcubión, Sardiñeiro, dla mnie jednak najważniejsze jest malownicze wybrzeże. Jest piękna słoneczna pogoda, ciepło i co chwilę się zatrzymuję, by nacieszyć oczy wspaniałymi widokami. Po drodze mijam pielgrzymów. A dzisiaj nawet oni czasem mnie mijają.
Staram się wejść na każdą plażę, by mieć okazję pochodzić na bosaka po piasku i brodzić w oceanie.

Muszle świętego Jakuba
Przed wejściem do Finisterry idę długą i szeroką plażą, czasem piaszczystą, a czasem pokrytą różnej wielkości muszlami. W tym i muszlami Świętego Jakuba. Całość wygląda jak olbrzymi dywan ze wplecionymi muszlami.

Fisterrana
Może zastanawiasz się, dlaczego zabrałem ze sobą credential? Zrobiłem to, gdyż po dokończeniu spaceru udaję się do municipal albergeu usytuowanej obok portu w Finisterrze i otrzymuję „Fisterranę”. Piękny dokument, który potwierdza, że odbyłem pielgrzymkę na koniec świata. To już moje czwarte, ale i ostatnie „świadectwo”.
Plaża Piratów
Pogoda wciąż dopisuje, więc po powrocie do albergue idziemy z Gosią na piękną plażę potocznie zwaną „Plażą Piratów”.

Okazuje się, że dodałem Gosi odwagi i decyduje się ona wskoczyć do oceanu. Po wyjściu na brzeg jest zadowolona z tego, że jednak się zdecydowała.
Gosia jest również ostatnią osobą, którą pytam o powód pielgrzymki. Mówi mi, że zdecydowała się na pielgrzymkę, gdyż jest w trakcie rozwodu i chciała wszystko na spokojnie przemyśleć. Jest osobą bardzo wierzącą i rozwód stanowi dla niej ciężkie przeżycie. Mówi, że nie chciała rozwodu i próbowała ratować małżeństwo, jednak w końcu zrozumiała, że związała się z mężczyzną, który jej nigdy nie kochał.

Bardzo miło się siedzi. Plaża jest szeroka, piaszczysta z niedużą liczbą osób. Niestety Gosia wieczorem wraca do Santiago, więc wracamy do albergue. Później jeszcze wspólna kolacja w porcie i odprowadzam ją na autobus.
Koniec Camino de Santiago
To jest już definitywny koniec mojej pielgrzymki. Postanawiam zakończyć ją tak samo jak zacząłem, czyli samotnie. Dziękuję znajomym za zaproszenie na wspólny zachód słońca spędzony koło latarni. Zamiast tego kupuję butelkę cydru, biorę tartę świętego Jakuba i wracam na plażę Piratów.
Uwielbiam obserwować zachody słońca, a gdy jeszcze mają one miejsce nad morzem lub oceanem przy bezchmurnym niebie, wtedy jest już pełnia szczęścia.
Siadam spokojnie na piasku, rozkładam cydr i ciasto i wpatruję się w ocean oraz w słońce. Nagle słyszę flet, to jedna z osób, która podobnie jak ja, przyszła podziwiać zachód słońca. Zaczyna grać.

Myślę o tym, co przeżyłem, co zobaczyłem, kogo spotkałem i jak się zmieniłem. Czuję, że się zmieniłem. Zmienił się mój sposób widzenia różnych rzeczy oraz mój stosunek do rzeczy. Wiem, żeby żyć, nie potrzebuję wiele i że gdyby więcej osób przeszło tą drogą, to świat byłby lepszy.
Siedzę tak długo, aż słońce całkowicie niknie za horyzontem, a na niebie pojawiają się gwiazdy. Jest ciepły wieczór, gdy wracam do albergue.

Uznaję, że właśnie na plaży kończę moje Camino. Jutro pojadę autobusem do Santiago, gdzie spotkam się z Gosią na obiedzie. Później pociągiem udam się do Madrytu. To już jednak całkiem inne marzenie, o realizacji którego przeczytasz w poniższym poście.
– Madryt – 15 miejsc, które należy zobaczyć
Podobał Ci się mój wpis o Camino? Dołącz do podróży na Facebooku, Twitterze i Instagramie, aby zawsze być na bieżąco. Zapraszam również do lektury innych wpisów na https://podrozebezosci.pl.