Skoro już wiem jakie są plusy i minusy Gili Meno, to w końcu przyszedł czas by zobaczyć pozostałe wysepki. Jak jednak to zrobić skoro mam na to tylko 1 dzień? W nocy znalazłem na to sposób 🙂 .
Spis treści
Wyspa Gili Meno
Wstajemy o 7:00, by zjeść śniadanie i zdążyć na pierwszy prom publiczny odpływający na Gili Trawangan. W drodze nie mogę przegapić okazji, by zrobić ostatnie zdjęcie krowie, która pasie się wśród śmieci.
Robię również zdjęcia spokojnemu „centrum” Gili Meno.
Prom ma odpłynąć o 8:50, dobrze jednak, że jesteśmy wcześniej, gdyż rzeczywiście odpływa 10 minut przed czasem.
Snorkeling wyspy Gili (Gili Island)
Po 10 minutach jesteśmy już na Gili Trawangan. Zostawiamy plecaki w miejscu, gdzie zarezerwowaliśmy nocleg i kupujemy wycieczkę na snorkeling – czyli pływanie z maską, rurką i płetwami.
Wybieramy łódź ze szklanym dnem, by również podczas płynięcia można było śledzić podwodne życie.
Wycieczka zaczyna się o 10:30. Pierwszym miejscem, gdzie wskakujemy do wody, jest położony niedaleko Gili Meno – Bounty Wreck. Widzimy tam wrak pływającego nabrzeża pokryty koralowcem, wśród którego pływa bardzo duża ilość kolorowych ryb różnych gatunków. Nie boją się nas. Pływają pomiędzy nami i co pewien czas czujemy na ciele, jak się o nas ocierają.
Drugim miejscem postoju jest Turtles Reef czyli Rafa Żółwi. O ile w pierwszym miejscu pływaliśmy prawie nad rafą, tutaj rafa jest 5 metrów pod nami. Ryb jest mniej. Gdy osoba z załogi łodzi daje nura w kierunku rafy, z dna podnosi się i odpływa około metrowy żółw. To dowód na to, że nazwa miejsca jest zgodna z prawdą.
Wyspa Gili Air
Po dwóch przystankach dopływamy na lunch na Gili Air. Jednak zamiast o jedzeniu, myślimy o tym, aby zobaczyć jak wygląda ta wyspa. Mamy na to godzinę.
Już na wejściu widzimy, że w porównaniu z Gili Meno „centrum” jest większe. Ruch jest podobny, ale jest więcej budynków.
Gdy dwa dni temu płynęliśmy z Bali i dopływaliśmy do Gili Air, największe wrażenie na nas zrobiła plaża i piękny kolor morza na południowym końcu wyspy. Gdy jednak dochodzimy na miejsce, okazuje się, że plaża jest pusta, na brzegu widać fundamenty i zdecydowanie nie jest to miejsce, gdzie chcielibyśmy odpocząć.
Idziemy więc w drugą stronę.
Przechodzimy przez jedną z restauracji, które usytuowane są wzdłuż wybrzeża i dalej podążamy plażą. Jest tak wąska, że nie ma gdzie zostawić rzeczy. Dodatkowo trzeba uważać, aby nie potknąć się o sznur zacumowanej łódki.
W końcu udaje nam się znaleźć szeroką, piaszczystą plażę. Niestety, zaczyna się odpływ który pozostawia na plaży glony i drobne śmieci. Trochę się dziwię, że nikt tego nie sprząta. Plaża jest przed restauracją, której właścicielowi powinno zależeć na tym, by turyści się tutaj zatrzymali.
Znajdujemy skrawek piasku bez śmieci i wchodzimy do wody. Z tego miejsca plaża i wyspa wyglądają dużo lepiej.
Po powrocie na łódkę płyniemy jeszcze do miejsca zwanego Garden Reef – Rafa Ogród. Niestety oprócz naszej łodzi jest jeszcze kilka innych łodzi, więc jedyne co widzimy w wodzie, to innych ludzi.
Gili Trawangan
Przed 15:00 wracamy na Gili Trawangan.
W końcu mamy czas, by w spokoju rozejrzeć się po „centrum” wyspy. Wzdłuż wybrzeża biegnie betonowa droga, po której co pewien czas przejeżdżają bryczki oraz rowery. Jest sporo turystów, często chodzących bez butów. Po jednej i drugiej stronie widzimy restauracje, stoiska z lodami, sklepiki, butiki, centra nurkowe oraz hotele lub inne miejsca noclegowe. Od głównej drogi w głąb wyspy odbijają kolejne drogi, jednak już dużo węższe niż droga biegnąca przez „centrum”.
Trudno nie zauważyć najwyższego budynku na wyspie. Jest to biały meczet, który wygląda jakby niedawno został wybudowany, gdyż wciąż widać rusztowania.
Gdy pytamy o ładną plażę, zostajemy skierowani na północny wschód do tzw. Plaży Żółwi. Idziemy do niej brzegiem morza, by sprawdzić czy rzeczywiście jest ona najładniejsza. Podobnie jak na Gili Air wzdłuż wybrzeża są restauracje i co chwilę musimy uważać na sznur przymocowanej łodzi. Plaże przed restauracjami są jednak czyste, w przeciwieństwie tych na Air.
Dochodząc do Plaży Żółwi od razu wiemy, że jesteśmy we właściwym miejscu. To ładna, czysta i szeroka plaża. Nie ma tu również sznurów od łodzi.
Zostawiamy rzeczy na plaży i jak najszybciej wskakujemy do wody, gdyż odpływ zaczyna odsłaniać wyżej położone koralowce.
Woda jest czysta i ciepła, niestety odpływ uniemożliwia przepłynięcie ponad rafą. Pozostaje nam jedynie strefa przybrzeżna.
Całodzienne pływanie i słońce powoduje, że po wyjściu z morza zapadam w ,,tryb plażowy”. Co to jest?
Jeśli do tej pory nie słyszałeś tego określenia to dlatego, że wymyśliłem go kilka lat, a związane jest z moją reakcją na opalanie. Wystarczy, że się położę i od razu zasypiam 🙂 . Z tego tez powodu zawsze, gdy idę na plażę, biorę ze sobą krem z filtrem nr 50, na głowę ubieram czapeczkę, a na oczy nakładam okulary. Ciekawe, czy tylko ja tak reaguję na opalanie?
Gdy się budzę, słońce chyli się już ku zachodowi. Nie musimy jednak iść daleko, aby w pełni móc to zobaczyć.
Siadamy na pufach, zamawiamy drinki i obserwujemy.
Oprócz łódeczek, widzimy dwie kobiety, które na pięknych koniach mkną po plaży w blasku zachodzącego słońca.
Od czasu do czasu widzimy przechodzących turystów, wyglądających jakby chcieli znaleźć miejsce, gdzie będą mogli obserwować ten spektakl jak najdłużej.
Poziom wody opada coraz niżej. Wygląda jakby ktoś ,,wyciągnął korek z wanny”, w efekcie czego została odsłonięta rafa.
Tym razem słońce chowa się bezpośrednio w morzu. Brak chmur powoduje, że nic nie przeszkadza by śledzić je do końca.
To trzeci i ostatni zachód słońca na wysepkach Gili. Każdy był wyjątkowy, bardzo piękny i wart tego by go zobaczyć.
Czas zmyć z siebie piach i sól, a potem wyruszyć na nocne odkrywanie Gili Trawangan.
Na każdej stronie, gdzie szukałem informacji o tej wyspie, czytałem, że jest polecana osobom, które szukają rozrywki, gdyż jest bardzo imprezowa. Jak jest naprawdę?
Gili Trawangan to największa z wysp, której ,,centrum” znajduje się zaraz przy pomoście. Podobnie jak w dzień, w nocy jest tam sporo osób i to właśnie tam, w kilku miejscach widzimy głównie młode osoby, które tańczą, piją i dobrze się bawią. Większość jednak lokali jest pusta, pomimo że dobiega z nich muzyka.
Dużo więcej osób jest na nocnym targu, a raczej na placu, na którym wraz z zapadnięciem zmroku, można znaleźć stragany z lokalnym jedzeniem i to w bardzo dobrych cenach. Stajemy tam, gdzie jest najdłuższa kolejka. To miejsce, gdzie sam nakładasz sobie na talerz co chcesz zjeść. Każde danie kosztuje jednak 10 000 IDR.
Postanowiłem zaszaleć i nakładam sobie łososia z grilla, kurczaka na ostro, makaron oraz ,,coś” w naleśniku. Wszystko jest świeże i bardzo dobrze smakuje. Popijam to sokiem z mixu egzotycznych owoców.
Na placu można również kupić ciasta. Niestety daleko im do polskich domowych wypieków..
Po sytej kolacji postanowiliśmy sprawdzić, jak wyglądają Gili Trawangan na południe od centrum. Okazuje się, że im dalej od przystani, tym jest ciszej i spokojniej.
Gdy przechodzimy obok nowo wybudowanych hoteli, czujemy się jak byśmy byli w Disneylandzie. Podświetlone drzewa, rzeźby, elegancie restauracje. To całkiem inna bajka od tej przy porcie. Niemniej jednak pociągająca.
Nagle przy plaży widzimy kule światła, zawieszone na drzewie. Oświetlają one podest na którym stoi baldachim, pod którym dwoje ludzi je romantyczną kolację przy świecach. Wszystko wygląda jak z filmu. Widać, że mężczyzna postarał się o oprawę, gdyż nawet droga do podestu usypana jest płatkami kwiatów. Wszystko to odbywa się w blasku pełni księżyca.
W kolejnej restauracji jesteśmy zaproszeni do obejrzenia seansu w kinie na plaży. Pewnie gdybyśmy mieli być tutaj kilka dni, to z przyjemnością byśmy skorzystali z tej rozrywki. My jednak dziękujemy i idziemy dalej.
Co chwilę mijamy oświetlone miejsca, które tylko czekają na osoby które chciałyby tam odpocząć, napić się czegoś lub zabawić. Poza obsługą są one jednak całkiem puste.
Gdy dochodzimy do miejsca gdzie obserwowaliśmy zachód słońca, jesteśmy zadowoleni, że udało nam się obejść całą wyspę. Droga w większości była betonowa, czasem przysypana piaskiem, ale szło się bardzo dobrze.
W drodze do centrum widzimy jeszcze ogniska na plaży.
Ta wyspa jest zdecydowanie inna niż Meno. Gdybyśmy mieli jeszcze raz planować przyjazd na te wyspy. To właśnie na Trawangan byśmy się zatrzymali. Tu każdy znajdzie coś dla siebie. Jest ładna plaża. Dużo jest miejsc, gdzie można się zabawić, ale również wyciszyć i pobyć samemu. Do tego można znaleźć tutaj nocleg na każdą kieszeń. Najważniejsze jest jednak to, że jest ona czystsza niż dwie pozostałe wyspy.
Ta wyspa to również dobra baza na zwiedzanie Meno czy Air. Można popłynąć na jedną z nich porannym publicznym promem a wrócić po południu. Ewentualnie jak my, zobaczyć Air podczas wycieczki ze snorkelingiem.
Indonezja, wyspy Gili (Gili Islands) – informacje praktyczne:
Indonezja, Gili Trawangan, Air, Meno – najładniejsze plaże
Najczystsze plaże są na Gili Trawangan. Spowodowane to jest obecnością dużej ilości restauracji, której właściciele dbają o to, by było czysto.
Najładniejsza plaża jest na Gili Meno, w niedalekiej odległości od miejsca, gdzie przybijają łodzie. Na każdej z wysp najpopularniejsze plaże oraz centrum zlokalizowane są po wschodniej stronie.
Mieszkańcy wysp wierzą, że skoro coś przypłynęło na plażę to i z plaży odpłynie. Powoduje to, że niestety dużo plaż usłanych jest śmieciami. Tym bardziej jest to widoczne z chwilą, gdy zaczyna się odpływ, który w tamtym regionie jest bardzo zauważalny.
Jedzenie na Gili Trawangan
Jedzenie na wyspie jest w podobnej cenie jak na Bali i Gili Meno. Najtańsze i smaczne dania można znaleźć na nocnym targu, zlokalizowanym naprzeciw pomostu do którego przypływają łodzie.
Na wyspie są również sklepy sieciowe znane z Bali. Ceny w nich są jednak wyższe niż na Bali.
Snorkeling na Gili Trawangan
Sprawdziwszy oferty kilku biur, stwierdziliśmy że każdy z nich ma taką samą ofertę. Różni się ona tylko cenami, łodziami i czy w cenie jest lunch, czy nie. Ceny za snorkeling zaczynają się od 85 000, a kończą na 150 000 IDR. Snorkeling z lunchem to zazwyczaj koszt 120 000 IDR.