Plan na dzisiaj: Idziemy na miasto, wypożyczamy skutery i za ich pomocą zwiedzamy 4 miejsca.
Rzeczywistość: Idziemy na miasto, a tu wszędzie wypożyczenie skutera 50 000 IDR, kask jest w cenie, ale nie ma ubezpieczenia. Pozostaje wrócić do hotelu, bo tam też w takiej samej cenie można wypożyczyć skutery.
Ciąg dalszy realizacji planu: Przyjeżdża właściciel skuterów, podpisujemy umowę, gdy jednak dowiaduje się, że nasze doświadczenie ze skuterami jest małe, mówi, że nie pożyczy nam skuterów, gdyż na Bali bardzo trudno się jeździ. Ruch jest lewostronny i jak coś się stanie, to będzie nasza wina…a to dopiero początek… dodaje. Jak wygląda sprawa z rozstrzyganiem winy w razie wypadku? Otóż Policja zawsze uznaje, że w sytuacji wypadku, wina jest po stronie większego pojazdu. Ale jeszcze inaczej Policja podchodzi do tego zagadnienia, gdy za kierowcą siedzi obcokrajowiec. Wtedy to już zawsze jest jego wina.
To stwierdziwszy oddaje nam pieniądze, anulując podpisaną wcześniej umowę. Kosztowało nas to sporo cennego czasu i nadal jesteśmy w punkcie wyjścia.
Wpadam więc na następujący pomysł: biorę w drogę kartkę papieru z nazwami 4 miejsc, które chcemy zwiedzić i podejmuję negocjacje z napotykanymi kierowcami. Szczęśliwie miejsca, które chcemy zobaczyć, są bliżej niż wczorajsze, więc w końcu znajdujemy kierowcę, który za 300 000 IDR (ok. 43,50 zł na osobę) zgadza się nas tam zawieźć. Można realizować plan dnia.
Spis treści
Bali, tarasy ryżowe Tegallalang
Za namową kierowcy zaczynamy od najsłynniejszych tarasów ryżowych – Tegallalang (wstęp 20 000 IDR). Podobno lepiej je zobaczyć przed południem, gdyż później jest bardzo gorąco i do tego dużo chińskich turystów.
Gdy idziemy w stronę wejścia do tarasów, co chwilę podchodzą do nas małe dzieci ze smutną minką i „oczami kota ze Shreka”, mówiąc „kup kartkę”. Tylko „one dolar”, „one euro”. Czasem zanim zaproponują kartkę zadają pytanie: skąd jesteś? Zaskakują znajomością stolicy, albo tym, że zamiast ,,One dolar”, zmieniają wersję językową na „Jeden dolar”. Odchodzą, gdy mówię, że już kupiłem w innym miejscu (sprawdziłem, że jest to najskuteczniejsza odpowiedź). Wtedy maska spada, widać, że mina została wyuczona, a dzieci wracają do zabawy.
Schodzimy na sam dół tarasów.
Kierujemy się w prawo za strzałką „Spring Water”. Gdybyś się tam wybierał, nie idź tak daleko, gdyż o ile nazwa jest ładna, na miejscu zastaniesz błoto i śmieci.
Najlepiej dojść tylko do palmy.
Po powrocie idziemy za strzałką „Rise terraces” (Tarasy ryżowe). Nagle przed nami pojawia się furtka i aby przez nią przejść należy złożyć wolne datki do puszki. Ponieważ nadłożyliśmy sporo drogi by tam dotrzeć i nie chce nam się wracać, wrzucamy do puszki 2 000 IDR. Okazuje się, że to są dobrze wydane pieniądze, gdyż za furtką są piękne widoki, a także możliwość zrobienia zdjęć w kapeluszu, z koszami i kokosami.
Przy podchodzeniu pod kolejny taras zaczepia nas kobieta i proponuje kokos za 40 000 IDR, ale szybko schodzi z ceny do 20 000 IDR.
Towarzysz się decyduje, gdyż nigdy nie miał okazji próbować soku wprost z kokosa. Jest to turystyczna atrakcja – wokoło ładny widok, sok jest chłodny i orzeźwiający, a nad głowami piękne palmy. Można tam się zatrzymać i spędzić dużo czasu. Żeby jednak zrealizować założony plan, musimy iść dalej.
Droga prowadzi w górę, obok domu kobiety. Mijając jej dom widzimy, co się dzieje z kokosami po wypiciu soku. Rozłupane suszą się na na podwórku, natomiast słomki wraz z innymi śmieciami lądują pod palmami, których widok przed chwilą był taki kojący.
Po przejściu na drugą stronę wzgórza, znowu trafiamy na furtkę, której wyjście zastępuje nieznajomy mężczyzna. Tradycyjnie chce pieniądze za to, że się przejdzie przez tę furtkę, a jak nie zapłacimy za ten „luksus”, to każe nam wracać skąd się przyszło.
Jest to denerwujące, bo po pierwsze przecież zapłaciliśmy za wstęp na tarasy, a teraz drugi raz dodatkowo trzeba płacić, żeby z nich wyjść, dlatego stanowczo nie zgadzam się płacić kolejny raz i przechodzę przez furtkę.
Obawiam się, że jak tak dalej pójdzie, to każdy z rolników wpadnie na pomysł, by postawić bramę i będzie zbierał „haracz” za przejście. Pytanie, czy znajdą się wtedy naiwni, na których będzie można tak zarobić?
W tej części tarasów trafiamy na żniwa.
Mamy niepowtarzalną okazję zobaczyć, jak ryż jest koszony, młócony, a słoma układana w snopki. Można zrobić kilka ciekawych ujęć aparatem 🙂
Podsumowując, tarasy ryżowe dla mnie są one jak Cepelia stworzona pod turystów. Są ładne widoki, ale brak kapliczek, krów, ani tego wszystkiego, co widzieliśmy wczoraj.
Do tego kupujesz bilet wstępu, a mimo to i tak dwa razy jeszcze dodatkowo musisz zapłacić. Wpływa to negatywnie na odbiór tego miejsca. Osobiście więc uważam, ze tarasy ryżowe w Jatiluwith były o wiele ciekawsze.
Świątynia Pura Gunung Kawi Sebatu Bali
Numerem dwa na naszej liście jest dziewięciowieczna Pura Gunung Kawi Sebatu. Cena biletu to 15 000 IDR, sarong w cenie. Jest to jeden z najrzadziej odwiedzanych kompleksów świątynnych na Bali, przez co bardzo spokojny, a do tego piękny.
Jego urok wynika z połączenia omszałych starożytnych budowli świątynnych z bujną zielenią ogrodów, widokiem basenów wypełnionych krystalicznie czystą, źródlaną wodą, w której pływają ozdobne karpie, a na ich powierzchni unoszą się kwiaty lotosów.
Zdecydowanie można tu odpocząć i uciec od tłumów spotykanych w innych świątyniach.
Kompleks świątynny Pura Gunung Kawi Bali
6 kilometrów od tej świątyni leży kolejny punkt programu, XI-wieczny kompleks świątynny i Grobowce Królów – Pura Gunung Kawi. Przed wejściem do świątyni, „sklepiki” i tłum przekupek nawołujących i starających się nas przekonać, że musimy kupić sarong, gdyż bez niego nie wejdziemy do świątyni. Wcześniej jednak upewniliśmy się u naszego kierowcy, że nie musimy kupować sarongu, gdyż jest w cenie biletu – 15 000 IDR.
Kompleks świątynny usytuowany jest w malowniczej dolinie, po obu stronach rzeki. By do niego dojść, należy pokonać kilkaset kamiennych schodków, wijących się pośród tarasów ryżowych.
Największe wrażenie robi 10 grobowców wyrzeźbionych w kilkudziesięciometrowych skałach, po 5 z jednej i drugiej strony rzeczki.
Niestety zachmurzyło się i przez to całość wygląda dość ponuro.
Świątynia Pura Tirta Empul Bali
Trzecią świątynią, którą odwiedzamy jest Pura Tirta Empul – Świątynia Świętego Źródła. Wstęp 15 000 IDR, w cenie jest uwzględniony sarong. Jest to kompleks świątynny pochodzący z X wieku, a poświęcony Wisznu. Wyznawcy hinduizmu wierzą, że na jej terenie, w jednym z wypełnionych wodą basenów bije źródło mające magiczną moc. Dlatego świątynia jest miejscem pielgrzymek licznych Balijczyków, którzy chcą dokonać rytuału oczyszczenia. Tego rytuału mogą również dokonać turyści.
Najpierw decydujemy się obejść cały teren. Widzimy dzięki temu zarówno baseny, w których obmywają się pielgrzymi,
jak i świątynię, na której teren wstęp mają tylko wierni.
Aura z każdą chwilą robi się jednak coraz gorsza i w końcu zaczyna kropić.
Przed przyjazdem do tej świątyni dowiedzieliśmy się, że można wejść do basenów, więc zabraliśmy kąpielówki oraz ręczniki. Na miejscu okazuje się jednak, że aby wejść do basenów, należy mieć na sobie…. SARONG. Ale nie ma obawy, Bali to kraj ludzi przedsiębiorczych i dodatkowy SARONG DO BASENU wypożyczysz za 10 000 IDR – wypożyczalnię znajdziesz w miejscu, gdzie znajdują się przebieralnie i szafki.
Warto skorzystać z szafki, by schować podręczne rzeczy. Koszt szafki to kolejne 10 000 IDR. Też jesteśmy zaprawionymi turystami, więc wypożyczamy tylko jeden sarong, gdyż decydujemy, że wchodzimy na zmianę, podczas gdy druga osoba będzie robiła zdjęcia.
Woda w basenach jest krystalicznie czysta, a mimo że należy przejść i obmyć się pod każdym źródełkiem, to nie odczuwa się zimna. Z uwagi na pogodę w basenach na szczęście nie ma zbyt wiele ludzi, a gdy mżawka przechodzi w deszcz, tylko najwytrwalsi w nich pozostają.
Nam to jednak nie przeszkadza i właśnie w deszczu kolega wchodzi do basenów, a ja spod poncza przy zasiekającym deszczu, staram się robić zdjęcia.
Po sesji zdjęciowej, pozostało tylko przebranie i powrót do Ubud. Jesteśmy zgodni, że wejście do basenu, obmycie się pod źródełkami, wdychanie pięknego zapachu kwiatów i kadzidełek, oraz modły bardzo często dochodzące ze świątyni, będą jedną z tych rzeczy, która najdłużej pozostanie w naszej pamięci.
Gdy będziesz wychodził z tej świątyni, nie kieruj się za strzałką EXIT. Lepiej idź drogą, którą przyszedłeś. Strzałka prowadzi do labiryntu sklepików, z nachalnymi sprzedawcami. Nam udało nam się w miarę szybko przejść tylko dlatego, że w dalszym ciągu padał deszcz. Jest to jedna z tzw. „pułapek zastawionych na turystów”.
Po powrocie do Ubud, postanowiliśmy, że dziś przeszukamy Tripadvisor w poszukiwaniu miłego, ale niedrogiego miejsca na kolację. Nasz wybór padł na Putu’s Wild Ginger. Aby dojść do tej restauracji polecam skorzystanie z aplikacji mobilnej. Restauracja jest ciut oddalona od centrum, ale dzięki temu mamy szczęście, gdyż przychodzimy w momencie gdy jest wolny stolik. Po chwili namysłu zamawiamy dania, oraz jedną z ich specjalności – ice tea z imbirem.
Jedzenie jest pyszne, domowe, przygotowane ze świeżych składników. Czuć i widać, że jest to rodzinna restauracja. Dziwi mnie tylko, że restauracja jest otwarta przez 4 godziny dziennie, ale widocznie to im wystarczy. Jest to jedno z tych miejsc na kulinarnej mapie Ubud, które warto odwiedzić.
Nie jest to jednak koniec naszych kulinarnych przygód. W drodze do hotelu, przystajemy na ulicy w miejscu gdzie widzimy, że dużo Balijczyków się stołuje i zamawiamy danie, które jest u nich najbardziej popularne. Na własne oczy widzimy, jak w moździerzu są rozgniatane ostre papryczki, pieprz i masa innych przypraw. Następnie wszystko to jest wcierane w kawałki kurczaka, który ląduje w woku na głębokim oleju. Do tego otrzymujemy oczywiście ryż, pomidory i ogórki. Na pytanie ,,Czy chcemy sztućce?”, odpowiadamy, że ,,Nie” i jemy jak tubylcy, mieszając palcami kurczaka z ryżem, a gdy kończymy moczymy je w naczyniu w wodą, które stoi na naszym stoliku. Pewnie, gdyby nie było tego naczynia to z przyjemnością bym je oblizał, gdyż rozumiem skąd wynika popularność tego miejsca. Do tego dochodzi jeszcze znakomita cena. W przeliczeniu na złotówki płacimy po niecałe 6 zł.
Wyspa Bali – wypożyczenie skutera, motoru
W każdym przewodniku, oraz na wielu stronach znajdziesz informację, by wypożyczany skuter czy motor, miały ubezpieczenie i kask. Nie udało nam się znaleźć w Ubud takich skuterów, może gdybyśmy zrobili to wcześniej przez internet, to kto wie? W przypadku wypożyczenia skutera, koszt jednego to zazwyczaj 50 000 IDR. Do tego należy doliczyć paliwo. Średnia cena za 1 litr to około 6 000 IDR. Bardzo łatwo je kupić na stacjach benzynowych lub od ulicznych sprzedawców, w butelkach plastikowych. Kolejny wydatek, który musisz wziąć pod uwagę, to koszty parkowania (2 000 – 5 000 IDR za skuter). Na Bali w każdym miejscu trzeba płacić za postój. Jeżdżąc po drogach na Bali musisz bardzo uważać, gdyż Balijczycy nie przestrzegają przepisów, nie używają kierunkowskazów, często jeżdżą pod prąd lub po chodnikach, a wina w razie wypadku będzie zawsze po stronie obcokrajowca – turysty. Należy pamiętać, żeby mieć przy sobie międzynarodowe prawo jazdy. Jazda bez niego może skończyć się mandatem.