Sa Pa (lub Sapa) to jedno z pierwszych miejsc, które umieściłem w planie wycieczki po Wietnamie. Najchętniej spędziłbym tam tydzień, ale z uwagi na napięty plan udało mi się wygospodarować trzy dni. Miałem nadzieję, że tyle wystarczy, aby odbyć trekking wśród wodospadów, pól i tarasów ryżowych. Wszystko to w otoczeniu najwyższych szczytów górskich w Wietnamie, z górą Fan Si Pan na czele. Trekking ma być też okazją zobaczenia wiosek zamieszkałych przez mniejszości etniczne takie jak Hmong, Dao, Xa Pho i Tay. Moje wątpliwości związane były też z niepewną pogodą. Sa Pa to górskie miasteczko położone w Północnym Wietnamie na wysokości około 1600 m n.p.m. Znajduje się tuż przy granicy z Chinami, 380 km na północny zachód od Hanoi. Klimat w Sapa jest podobny do polskiego, a dodatkowo słynie z tego, że przez 160 dni jest mgła. Podróż miała się odbyć w kwietniu, który nie jest najlepszym miesiącem, aby przyjechać do Sa Pa. Pola ryżowe dopiero są obsadzane, a mgły lub opady deszczu, to w tym miesiącu nic niezwykłego. Postanowiłem wyjazd do Sa Pa zostawić prawie na sam koniec pobytu w Wietnamie z nadzieją, że pogoda będzie lepsza. Po całym dniu spędzonym w Ninh Binh wróciłem do Hanoi, skąd autobusem nocnym wyruszyłem na północ. Pora zobaczyć, jak wygląda trekking w Sa Pa i sprawdzić, czy warto tu przyjechać?
Spis treści
Dwudniowy trekking w Sa Pa (Sapa) – dzień pierwszy
Przyjazd do Sapa
Do Sa Pa dojeżdżam po kilku godzinach, ale widząc, że na zewnątrz jest ciemno, nie wysiadam z autobusu, ale biorę przykład z innych pasażerów i śpię dalej. Chyba to jest normalne, bo kierowca wyłącza silnik i sam przysypia. Ponownie budzę się, gdy jest już jasno. Wychodzę z pojazdu i od razu podchodzi do mnie kilka kobiet ubranych w lokalne stroje. Z ich ust pada pytanie, czy nie szukam przewodnika? W moim planie na Sa Pa jest dwudniowy trekking z lokalnym przewodnikiem i spanie u rodziny w tzw. Homestayu, więc po kilku minutach rozmowy oraz negocjacjach decyduję się na trekking w towarzystwie około 18-letniej dziewczyny o imieniu Ha.
Zanim ruszamy na szlak, mówię jej, że wpierw muszę zostawić w hotelu mój duży plecak i zjeść śniadanie. Hotel zarezerwowałem wcześniej, więc nie ma problemu, abym zostawił rzeczy i zameldował się jutro. Ha sugeruje także, abym nie brał butów trekkingowych, ale pożyczył gumowce. Podobno szlaki pełne są błota oraz wody i to najlepsze buty do trekkingu w tym okresie. Wierzę jej. Od wyjścia z autobusu pada lekki deszcz, widoczność przez dużą mgłę ogranicza się tylko do kilku metrów, a każda z przewodniczek miała gumowce na stopach. Nie pozostało nic innego, jak je pożyczyć. Przyznam, że dziwnie się czuję, mając je na nogach. Już jako dziecko nie lubiłem chodzić w gumowcach, ale może nie będzie tak źle.
Błoto i mgła
Z uwagi na mżawkę narzucam na siebie pelerynę i ruszamy. Wychodzimy z miasta, by po kilku minutach zejść z asfaltu na błotnistą ścieżkę. Nie jesteśmy sami. W tym samym kierunku co my podążają inni turyści oraz ich przewodniczki. Od czasu do czasu pojawia się również bydło oraz rolnicy.
Widoczność pozostawia dużo do życzenia. Mogę sobie tylko wyobrazić, co kryje się we mgle, dlatego zamiast na krajobrazach skupiam się na mijanych osobach. Podobają mi się barwne stroje mijanych kobiet. Pochodzą one z różnych okolicznych wiosek i poprzez strój można rozpoznać, do której grupy etnicznej należą. Zauważam także, że dużo z mijanych kobiet ma na plecach koszyk lub w rękach reklamówkę.
Szlak nie jest trudny, ale błoto powoduje, że czasami jest bardzo ślisko. Na trudniejszych odcinkach przewodniczki wyciągają pomocną dłoń, aby turystom nic się nie stało. Nawet Wietnamka z małym dzieckiem na plecach, pomaga zejść ze wzgórza młodej kobiecie z Europy.
Przejaśnienia
Nie wiem, czy to mgła się podniosła, czy my zeszliśmy niżej, ale po dwóch godzinach marszu w końcu dostrzegam zarysy dalszych krajobrazów. Kto wie, może jeszcze zaświeci dla mnie słońce?
Zatrzymujemy się na jednym ze wzgórz. Podobno jest z niego piękny widok, ale niestety nie dzisiaj. O tym, że miejsce jest popularne, świadczy duża ilość nastoletnich Wietnamek, które w tym miejscu starają się sprzedać ręcznie robione bransoletki. Przewodniczki oraz kobiety towarzyszące także nie odpoczywają. Prawie każda z nich zrywa długie źdźbło trawy lub innej rośliny i wyplata z nich postać przypominającą zwierzątko, lub serce. Są to prezenty dla osób, z którymi wędrują.
Podczas przerwy mam okazję porozmawiać z innymi turystami. Szczególnie miło rozmawia mi się z dziewczyną z Urugwaju, która niedawno ukończyła studia i wraz z kolegami oraz koleżankami z roku, jest w podróży dookoła świata. Cieszy mnie, że planują także wizytę w Polsce, ale sugeruję, aby oprócz Krakowa i Warszawy zwiedzili także Wrocław i Gdańsk. Do Sapa wybrali się w ramach wykupionej w Hanoi jednodniowej wycieczki. Obejmuje ona przejazd nocnym autobusem w dwie strony, trekking z przewodnikiem oraz trzy posiłki. Bardzo jej się tu podoba i żałuje, że nie może zostać dłużej.
Dziewczynę pierwszy raz widziałem w autobusie do Sa Pa, w którym jak się okazuje, została okradziona. Mówi, że nie ma pojęcia, kiedy zniknęło jej 250 USD. Cóż, słyszałem, że w nocnych autobusach w Wietnamie zdarzają się takie przypadki.
Wioska w okolicy Sa Pa
Co kryje się w niesionych koszykach? Moje podejrzenia, że znajdują się w nich zakupy, zostają rozwiane tuż przed wejściem do wioski. Oto przed mostem prowadzącym do niej kobiety robią kolejny postój. Ścigają z pleców koszyki, otwierają je oraz reklamówki i starają się sprzedać ich zawartość. Do wyboru są szale, torebki, bransoletki, biżuteria, koszulki i inne części garderoby. Wygląda na to, że obdarowywanie wyplatanymi zwierzątkami i sercami miało zmiękczyć klientów przed sprzedażą.
Zakupy mnie nie interesują, za to podoba mi się malownicze położenie wioski. Znajduje się ona w dolinie z przepływającą przez środek rzeką i zabudowaniami otoczonymi tarasami ryżowymi oraz ginącymi we mgle szczytami górskimi. Wiejski krajobraz uzupełniają rolnicy oraz pasące się gdzieniegdzie bawoły wodne, a naprzeciwko nam wybiegają czarne świnie wietnamskie.
Wioska nie ma gęstej zabudowany, ale chyba zamieszkują ją różne mniejszości etniczne, na co wskazują stroje kobiet stojących przed domami i straganami.
Idziemy dalej. Ponownie zaczynamy się wspinać i gdzieś po godzinie dochodzimy, do miejsca, gdzie spędzę dzisiejszą noc. Ha widzi, że nie jestem zmęczony, więc proponuje, że po lunchu pokaże mi jeszcze inną wioskę i opowie o jej mieszkańcach. Chętnie na to przystaję.
Grupy etniczne zamieszkujące Sa Pa (Sapa)
Wietnam zamieszkują 54 grupy etniczne, z których większość żyje w górach na północy. Mają one odrębną kulturę, tradycje, język, a dodatkowo dzielą się jeszcze na podgrupy. Przedstawicielki poszczególnych grup i szczepów można rozpoznać po strojach. Noszą je na co dzień, a nie jak niektórzy turyści myślą, że dla nich. Nie są one lekkie, gdyż mogą osiągać wagę nawet do 10 kg. Wytwarzane są z bawełny i konopi, a barwi się je naturalnymi metodami.
Najwięcej mieszkańców Sapa należy do mniejszości etnicznej Hmongów (H’Mông). Dzieli się ją dodatkowo na podgrupy według koloru odzieży. Są więc Hmongowie Czarni, Biali, Zieloni, Kwieciści i Czerwoni. Ich główny dochód pochodzi z rolnictwa. Na niewielkich podmokłych poletkach uprawiają ryż, czasem kukurydzę, a niejednokrotnie ich domy połączone są z zabudowaniami dla trzody chlewnej.
Dla Hmongów duże znaczenie ma srebro, z którego wytwarzają biżuterię. Uważają, że posiadanie srebra świadczy o zamożności, a dodatkowo wpływa na siły witalne osoby, które je posiada. Dlatego też swoją pierwszą srebrną biżuterię otrzymują już nawet małe dzieci.
Rolnictwo, wytwarzanie biżuterii, szycie i haftowanie ubrań, a następnie sprzedaż na lokalnych targach, tym wszystkim zajmują się kobiety. To one są bardziej przedsiębiorcze, niezwykle pracowite i nie mam pojęcia, jak udaje im się to wszystko połączyć. Ha żali się, że czasem mężczyźni nic nie robią lub tylko piją, a utrzymanie domu jest na głowie kobiet.
Przed powrotem mówi, abym zwrócił uwagę na mijaną kobietę. Z daleka nie widzę nic niezwykłego, ale gdy przypatruję się lepiej, to zauważam, że ma zgolone brwi oraz włosy na głowie. Kobieta należy od plemienia Czerwonych Dao, drugiej co do wielkości mniejszości etnicznej w okręgu Sapa, zwanej również „ludźmi z dżungli”. Kobiety z tego plemienia golą głowy oraz brwi i mają charakterystyczny czerwony turban w kształcie trójkąta, ozdobiony srebrnymi monetami oraz czerwonymi frędzlami.
Po powrocie do domu czeka już na nas kolacja, po której jeszcze chwilę rozmawiamy i idziemy spać.
Trekking z lokalnym przewodnikiem w Sapa – dzień drugi
Poranek
Budzę się, gdy tylko robi się jasno. Spałem w ubraniu pod grubą kołdrą, a i tak za ciepło mi nie było. Cienkie drewniane ściany domostwa oraz duża wilgotność powietrza powodowały, że czuć było, jak zimno przedostaje się przez każdą szparę. Ciężko sobie wyobrazić, jak zimno musi być w tym domu w zimie.
Do śniadania mam jeszcze sporo czasu, więc wychodzę na zewnątrz i ruszam na spacer po okolicy. Wioska powoli budzi się do życia. Zza chmur nieśmiało wyłania się słońce, którego promienie odbijają się w wypełnionych wodą tarasach ryżowych. W końcu mogę zrobić zdjęcia w lepszym oświetleniu.
Chodząc do okolicy, ponownie zwracam uwagę na śmieci, które wydaje się, zaczynają stanowić problem i w tym regionie. Wczoraj myślałem, że to zasługa turystów, ale jestem w miejscu, gdzie ich nie ma. Jednorazowe opakowania oraz plastik dotarły i tutaj.
Mój widok ciut dziwi mieszkańców wioski, ale każdy jest bardzo miły. Uśmiechają się, machają lub mówią „Hi”, ewentualnie dodają coś po wietnamsku lub w swoim języku. Domostw pilnuje dużo psów, choć do końca nie jestem pewny, czy nie stanowią one źródła pożywienia.
Kolejny raz za to dostrzegam, jak biednym regionem jest Sapa. Dużo mijanych domów ledwo stoi. Bardzo często składają się one ze zbitych desek, kawałka blachy lub glinianej murowanej ściany. Zabawne jest widzieć na takiej budowli antenę satelitarną, ale Wietnam pod tym względem nie jest wyjątkiem. Rzadziej natomiast można zobaczyć, że ktoś w balijkach robi na dworze pranie.
Trekking do wodospadów w Sapa
Śniadanie stanowią naleśniki z bananami oraz wietnamska herbata. W oczekiwaniu na wyruszenie na szlak siadam przed domem i wpatruję się w górski krajobraz pełen pól ryżowych, które ponownie zaczyna przysłaniać mgła. Jest pięknie!
Dzisiejszy szlak ma być trudniejszy i bardziej męczący, z czego się cieszę. Przez kilka godzin maszerujemy górskimi ścieżkami pełnymi żółtego błota. Podobnie jak wczoraj mgła coraz bardziej przesłania widoki. Nie ma jednak turystów, mijamy jedynie francuską parę i ich przewodniczkę.
Szlak bardzo często stromo wznosi się, aby następnie nie mniej stromo się obniżyć. O dziwo gumowce dobrze się sprawują i nawet się nie ślizgam. Kusi mnie, aby wyprzedzić przewodniczkę, ale brak oznaczeń oraz wąskie rozwidlające się ścieżki skutecznie mnie powstrzymują. Przestaję o tym zupełnie myśleć, gdy nagle Ha wchodzi na czyjeś podwórko i kieruje się w stronę furtki, przez którą przechodzimy i zamykamy po drugiej stronie. Celem naszej wędrówki są dwa nieduże wodospady, do których dojście przypomina mi wędrówkę lewadami na Maderze. Za wodospadami szlak stopniowo się obniża, a widoczność poprawia. Od czasu do czasu nawet pojawia się słońce.
Wracamy do Sa Pa wczesnym popołudniem. Dziękuję Ha za trekking, opowieści oraz gościnę i płacę ustaloną kwotę. Jest jednak jeszcze wcześnie, a że nie jestem zmęczony, po odświeżeniu, postanawiam zobaczyć wioskę Cat Cat. O tym jednak przeczytasz w kolejnym tekście.
Czy warto wyruszyć na dwudniowy trekking z lokalnym przewodnikiem w okolicy Sa Pa?
Trekking z Ha była to jedna z najciekawszych rzeczy, jakie zrobiłem w Wietnamie i jak najbardziej polecam taki rodzaj aktywności. Wędrówka po górskich ścieżkach w Sapa to nie tylko piękne krajobrazy, ale możliwość poznania i przebywania z mieszkającymi tu ludźmi. Dzięki trekkingowi mogłem chociaż trochę poznać ich kulturę, zobaczyć jak mieszkają, a dodatkowo wspomóc ich płacąc za przewodnika, wyżywienie i nocleg. Według mnie powinien to być obowiązkowy punkt programu dla każdego wyjeżdżającego do Wietnamu Północnego.
Sa Pa (Sapa) – informacje praktyczne
Jak dojechać do Sa Pa (Sapa)?
Wybierając się do Sapa, masz do wyboru wynajęcie samochodu, przejazd pociągiem lub autobusem. Przejazd samochodem zajmuje ok. 3,5 h, ale jest też najdroższym rozwiązaniem.
Z uwagi na dobre warunki podróży dużo osób decyduje się przejazd pociągiem, należy jednak pamiętać, że pociąg dojeżdża tylko do Lao Cai. Za dojazd publicznym autobusem do Sa Pa trzeba dodatkowo zapłacić (odjeżdża co pół godziny). Są też prywatne droższe. Do Lao Cai kursują tylko dwa nocne pociągi. Bilety można kupić na https://dsvn.vn/#/, w hotelach lub najpóźniej dzień przed wyjazdem na dworcu kolejowym Ga Ha Noi. Przejazd do Lao Cai zajmuje ok. 8 h, natomiast z Lao Cai do Sapa niecałą godzinę.
Pomiędzy Hanoi, a Sapa kilka razy w ciągu dnia kursują autobusy różnych przewoźników. W nocy są to autobusy z miejscami do leżenia, natomiast w dzień do siedzenia. Przejazd zajmuje niespełna 6 h. Rozkład jazdy i przewoźników można znaleźć na stronie https://www.rome2rio.com.
Sapa – gdzie znaleźć przewodnika?
Znalezienie przewodnika w Sapa nie stanowi problemu. Najwięcej osób oferuje swoje usługi w centrum miasta, na placu przed katedrą, ewentualnie w okolicy dworca autobusowego. Jest to najtańsza opcja i tylko do Twoich zdolności negocjatorskich będzie zależała cena. Zazwyczaj dwudniowy lub dłuższy trekking oprócz noclegów zawiera trzy posiłki dziennie.
Jeśli obawiasz się iść z nieznajomą osobą, możesz też skorzystać z oferty jednej z agencji turystycznej, zazwyczaj jednak cena jest wyższa. Trzecią opcją jest kupno wycieczki w Hanoi, w której oprócz przewodnika i posiłków będziesz miał bilety autobusowe lub na pociąg. Jest to opcja najdroższa i najmniej pieniędzy zostaje na miejscu.
Pogoda w Sa Pa. Kiedy najlepiej jechać do Sapa?
Z uwagi na górskie położenie Sapa ma klimat zbliżony do polskiego i występują tutaj cztery pory roku. Najlepszym okresem, aby przyjechać i zobaczyć złote łany ryżu są wrzesień oraz październik, przy czym w październiku mniej pada. Największe opady są od czerwca do sierpnia i wtedy pola są zielone. Od listopada do marca opadów jest mało, ale na polach jest tylko ściernisko, ewentualnie błoto. W dodatku w tym okresie jest zimno i czasem w górach spada śnieg. Najzimniejszym miesiącem jest styczeń. Kwiecień i maj to odpowiednik naszej wiosny. W tym okresie pola są nawadniane, sadzony jest ryż, ale zwiększa się ilość opadów.
Noclegi w Sapa
Sapa staje się miastem coraz bardziej turystycznym, z coraz większą ilością miejsc noclegowych, podobnie jak okolice. Ceny noclegów nie są wysokie, ale w sezonie lepiej zarezerwować je z wyprzedzeniem. Już dziś zarezerwuj nocleg w Sa Pa.
Jeśli podobał Ci się mój wpis o Sapa, podziel się nim ze swoimi znajomymi. Dołącz też do podróży na Instagramie, Facebooku, TikToku i YouTube, aby zawsze być na bieżąco. Zapraszam również do przeczytania innych tekstów z Wietnamu.