Camino de Santiago (szlak świętego Jakuba) 7 dzień pielgrzymki – Los Arcos – Logrono
Byłem ciekawy, jak moja noga będzie wyglądała rano? Czy będę mógł iść dalej? Okazuje się, że nie jest najgorzej. Pomimo skręconej nogi, bardzo dobrze mi się idzie, a noga nie boli.
Większość trasy idę sam. W pewnym momencie, w oddali widzę staruszka zrywającego jakieś owoce z drzewek rosnących przy drodze. Przypominam sobie o Oldze i o tym, że zawsze odzywa się do ludzi i mówi minimum dzień dobry. Postanawiam postąpić tak samo. Mówię „Buenos dias”, na co on odpowiada to samo i z uśmiechem wręcza mi 3 śliwki, które właśnie zerwał. Dziękuję i zaskoczony odchodzę.
Logrono
Docieram w końcu do Logrono, stolicy stanu La Rioja (podobno najlepsze hiszpańskie wina właśnie stąd pochodzą). Wejście do miasta jest nieciekawe, gdyż biegnie poprzez dzielnicę przemysłową. Dodatkowo w tym stanie droga jest słabiej oznaczona niż w Nawarrze.
Albergue donativo w Logroño
Po raz pierwszy zatrzymuję się w algergue przy kościele, gdzie dodatkowo nie ma określonej kwoty za nocleg, ale są wolne datki (donativo). Bardzo fajne miejsce, które mogę polecić, gdyż jest tam rewelacyjna atmosfera. Na tę noc jest ze mną 11 pielgrzymów z 11 różnych krajów. Do tego 2 wolontariuszy z Włoch, tylu samo z Filipin (uczących się teologii) i Hiszpan.
O 19:30 można iść na mszę świętą, a o 20:15 wszyscy zostajemy zaproszeni na wspólną kolację. Mogę zdradzić, że na kolację otrzymujemy sałatkę z bagietkami, zupę krem z grochu z grzankami i ziemniakami, do tego jest wino i woda.
O 21:00 wolontariusze zapraszają nas do kościoła na modlitwę. Kościół jest już zamknięty, ale z albergue prowadzi sekretne wejście do niego. Mamy cały kościół tylko dla siebie. Okazuje się, że wśród modlitw w różnych językach, jest również modlitwa po polsku, więc gdy przychodzi moja kolej, odczytuję ją. Całość dla mnie stanowi fajne doświadczenie i przeżycie.
Z pielgrzymów, których poznaję w tej albergue, najdłużej zapamiętam Martinę z Czech. Jest ona bardzo miła i zawsze uśmiechnięta. Ma wyjątkowo jasną karnację i by złagodzić jej podrażnienie słoneczne, wręczam Martinie panthenol, który mam w swojej apteczce. Próbowaliśmy rozmawiać, każdy w swoim ojczystym języku. Okazało się jednak, że najlepiej rozumiemy się, rozmawiając po angielsku.
Po całym dniu moja noga wygląda nie najlepiej. Nie czuję bólu, ale bardzo spuchła i pojawił się brzydki krwiak. Dodatkowo przed zwiedzaniem miasta posmarowałem nogę Voltarenem, co nie było najlepszym pomysłem. Na własnej skórze przekonałem się, że nie można wystawiać skóry posmarowanej Voltarenem na słońce. Spowodować to może oparzenie skóry.
Rada: Jeśli wybierasz się na Camino, na pewno będziesz widział i zauważał innych pielgrzymów. Nie zapominaj jednak o innych osobach, które będziesz mijał. Przywitaj się z nimi. Naucz się minimum czterech podstawowych zwrotów po hiszpańsku: „Buenos dias”, „Buenas tardes”, „Buenas noches”, „Gracias”. Nie piszę tego, byś liczył, że coś od nich dostaniesz. Oni również stanowią tę drogę i nie można ich mijać, jakby nie istnieli.
Podobał Ci się mój wpis? Dołącz do podróży na Facebooku, Twitterze i Instagramie, aby zawsze być na bieżąco. Zapraszam również do lektury innych wpisów na https://podrozebezosci.pl.